Odblaskowy anioł ze Szczecina odwiedził ToruńZamiast aureoli ma kask, a skrzydła zamienił na rower. Jeździ po całej Polsce i rozdaje dzieciom odblaski. Po co? - Bo trzeba - uśmiecha się Maciek Stawinoga.
Zaczęło się 13 stycznia 2009 roku - Maciek pamięta tę datę aż za dobrze. Wtedy na przejściu dla pieszych, tuż za jego plecami zginęła mała dziewczynka. A 24-letni mechanik samochodowy ze Szczecina postanowił wówczas, że musi zrobić coś, żeby na polskich drogach było bezpieczniej. Wymyślił, że zostanie odblaskowym aniołem. Dlaczego?
- W swojej pracy często miałem okazję rozmawiać z kierowcami ciężarówek - opowiada Maciek. - Wiele razy w tych rozmowach przewinął się temat pieszych, których nie widać.
Od zaprzyjaźnionego właściciela sklepu rowerowego dostał rower, od supermarketów i ze stacji paliw dostał odblaski - i wyruszył w drogę. Początki były trudne. - Nie byłem wcześniej zawodowym kolarzem, nie jeździłem codziennie rowerem - przyznaje.
Od tamtej pory nieprzerwanie jeździ po całej Polsce i rozdaje najmłodszym odblaski. - Dziennie pokonuje około 100 kilometrów. Wstaje rano i wsiada na rower nawet, gdy na dworze mróz. Na drodze widać go z daleka. Jaskrawa kamizelka, oznakowany rower, odblaski na ramach i w przyczepie - w ciemności Maciek świeci jak prawdziwy anioł.
Jeśli zepsuje mu się rower - naprawia go sam albo łapie lawetę. W serwisach ma już wielu znajomych. Ostatnio zakopał się w śniegu. - Trzech kierowców pomagało mi wyciągnąć rower z zaspy - śmieje się anioł. - W końcu się udało.
Ludzie mu pomagają: częstują, czasem oferują noclegi. Jeśli nie - śpi na stacjach paliw. - Spotykam na drodze osoby, którym jestem bardzo wdzięczny - przyznaje Maciek. - Rozdałem już tysiące odblasków. Jeśli chociaż co dziesiąty z nich będzie noszony - to już sukces.
Gazeta Pomorska, (awe), 2 stycznia 2011