Kultura rowerowa po toruńsku. Daleko od "OK"
Czasem wdaję się w dyskusję z kierowcami. Kiedy wymuszą pierwszeństwo, pytam czy zachowaliby się podobnie, gdybym jechał samochodem ciężarowym - mówi Paweł Wiśniewski ze Stowarzyszenia Rowerowy Toruń
Maciej Czarnecki: W Toruniu powstaje coraz więcej ścieżek rowerowych. Nie zawsze jednak potrafimy z nich korzystać. Problemem są np. piesi wkraczający na ścieżki jak na chodnik. To efekt braku przyzwyczajeń czy wadliwej infrastruktury?
Paweł Wiśniewski, Stowarzyszenie Rowerowy Toruń: - Na szczęście, drogi rowerowe, które ostatnio powstają w naszym mieście - np. przy ul. Bydgoskiej, Chopina, Mickiewicza - są wykonane z asfaltu, podczas gdy chodnik - z kostki betonowej. Jest rozróżnienie nawierzchni i tak powinno to wyglądać.
Sam często jeżdżę Bydgoską i właśnie tam piesi wchodzą na ścieżkę.
- Myślę, że sytuacja się poprawi. Ludzie powoli zwracają coraz większą uwagę na to, jakim pasem idą. Zawsze znajdzie się jakaś osoba, która chodzi po asfaltowej drodze, ale zdecydowana większość przemieszcza się po chodniku. To kwestia kultury pieszych, przyzwyczajeń, a także tego, że dziś po Toruniu nie jeździ jeszcze zbyt wielu rowerzystów. Jak na polskie warunki, jest ich i tak sporo, ale gdyby pieszy idący po ścieżce słyszał za sobą co kilka sekund dzwonki i trąbienie, sytuacja sama by się rozwiązała.
Jesienią ub. r policzyliście, że przez most im. Piłsudskiego w kierunku centrum w godz. 15-16 przejechało 1036 samochodów i 72 cyklistów.
- Teraz też prowadzimy badania. Raport pojawi się we wrześniu br., ale mogę powiedzieć, że teraz w godz. 15-16 samochodów było mniej więcej tyle samo, a rowerzystów przejechało ok. 140.
W końcu mamy lato.
- Na rowery przesiadło się jednak troszkę więcej osób niż rok temu o podobnej porze. A im więcej ich będzie, tym lepsza będzie kultura pieszych.
Pod warunkiem, że nowe ścieżki będą przypominać te z ul. Mickiewicza i Bydgoskiej, a nie starsze z ul. Gagarina, gdzie betonowe płyty chodnikowe przedzielono po prostu białym pasem.
- O to się staramy. Jest jeszcze trochę inna kwestia: na Zachodzie ruch rowerowy rzadko łączony jest z pieszym. Zazwyczaj jest on albo odesparowany albo puszczony z samochodami. Trasy rowerowe projektuje się tam dla prędkości ok. 30 km na godz., czyli niewiele niższej od przepisowej prędkości samochodu w mieście. Dla porównania, prędkość pieszego to maksymalnie 6 km na godz. Inżynierowie wyszli ze zgodnego z przepisami założenia, że rower to pojazd. I jako pojazd ma on swoje prawa.
W Polsce istnieje wciąż problem postrzegania rowerzysty jako pełnoprawnego uczestnika ruchu drogowego. Ja, w przeciwieństwie do większości cyklistów, jeżdżę głównie jezdnią, bo paradoksalnie to dla mnie najbezpieczniejsze. Jestem doskonale widoczny, odpadają problemy z pieszymi, wyjazdami z posesji, zaparkowanymi samochodami.
Zostają jednak kłopoty z kierowcami, którym zdarza się nie zwracać uwagi na rowerzystów na jezdniach i ich przecięciach ze ścieżkami.
- Czasem wdaję się z nimi w dyskusję. Kiedy wymuszą pierwszeństwo, pytam czy zachowaliby się podobnie, gdybym jechał samochodem ciężarowym. Wiele osób myśli, że rowerzysta na pewno jedzie 10 km na godz., więc bez problemu zahamuje i przepuści. Nie zawsze tak jest.
Wśród toruńskich cyklistów jest sporo uczniów i studentów. W Kopenhadze widziałem zaś na dwóch kółkach masę ludzi w garniturach, którzy z teczką pod pachą dojeżdżali do pracy.
- To świetny sposób na uniknięcie korków. Kierowcy zwalają winę na drogi, a często jadą np. pół kilometra do pobliskiego sklepu. W krajach takich jak Dania, Szwecja, Holandia w takiej sytuacji wsiada się na rower, załatwia sprawę i wraca.
Tu wracamy do infrastruktury. Bo trzeba jeszcze mieć gdzie ten rower zostawić.
- Moim zdaniem, jeśli ktoś chce jeździć po Toruniu, spokojnie da sobie radę. Jeśli nie ma stojaków, można jednoślad wnieść do klatki, przypiąć do barierki, słupka.
W duńskiej stolicy spina się ze sobą po prostu ramę i koło. W Polsce jednak bym tego nie próbował...
- To trochę demonizowanie.
A pan zostawiłby tak swój rower?
- Kiedy wchodzę na kilka minut do sklepu, nawet go nie przypinam. Jeżdżę sprzętem wartym najwyżej kilkaset złotych, który dla złodziei jest średnio atrakcyjny. Jeśli kupujemy cudo za 3 tys. zł i nigdzie nim nie wyjeżdżamy, mija się to z celem. Myślimy, że będziemy szybciej jechać, bardziej trendy wyglądać, a tymczasem używane rowery za 300-400 zł również szybko jeżdżą, prezentują się elegancko, a spełniają podstawową funkcję i nie kuszą. W niektórych mniejszych holenderskich miastach spotykane są co prawda jednoślady po kilka-kilkanaście tys. zł. Ludzie jeżdżą nimi na co dzień, ale są one ubezpieczone. Z kolei w Amsterdamie czy Danii rowery miejskie to rzeczy, do których nie przywiązuje się dużej wagi. To po prostu przyrząd służący do przemieszczania się z miejsca na miejsce.
Skandynawowie i Holendrzy dorobili się imponującej kultury rowerowej.
- Odpowiednia polityka jest tam prowadzona na wszystkich szczeblach. Działają stowarzyszenia, które monitorują prawidłowy rozwój infrastruktury, władze lokalne o nią dbają. Są też bezpośrednie czynniki zachęcające do przesiadki na dwa kółka. W Holandii pracodawcy pokrywają czasem połowę kosztów zakupu rowerów. Znam przypadki, gdy kosztowały one - w przeliczeniu na złotówki - 8 tys., a dodatkowo pracownicy dostali jeszcze trzyletnie ubezpieczenie od kradzieży. Są też dodatki do pensji dla osób, które przybywają do pracy rowerem.
Rozmawiał Maciej Czarnecki, Gazeta Wyborcza Toruń, 2010-07-08,
Rowerzyści? Zachowujemy się tak jak kierowcy
- pisze nasz czytelnik Mariusz Tomiałojć
Kultura rowerowa nie będzie OK, dopóki my rowerzyści nie uświadomimy sobie, że zachowujemy się wobec pieszych tak samo jak kierowcy samochodów wobec nas. Że traktujemy pieszych jak "gorszą kategorię"
Kultura rowerowa nie jest OK. Oczywiście, że nie jest. Zgadzam się w 100 proc. z tym stwierdzeniem z artykułu "A gdyby ciężarówką?" z 8 lipca. Czemu się zgadzam? Gdy czytałem w "Gazecie" wywiad z Pawłem Wiśniewskim (ze Stowarzyszenia Rowerowy Toruń-red.) nie znalazłem w nim żadnych informacji o kulturze nas samych - rowerzystów. Główna teza wywiadu to prezentacja zmiany kultury rowerowej, np. poprzez budowanie funkcjonalnych ścieżek rowerowych oraz edukowanie kierowców i pieszych.
Po raz kolejny rozpatrywany jest tylko jeden, jednostronny punkt widzenia. W tym przypadku stworzenie pojęcia "kultura rowerowa", a także mówienie o osobnych kulturach komunikacji: pieszej, rowerowej, samochodowej, "tirowej" jeszcze bardziej przyczynia się do konserwowania negatywnych zachowań na naszych drogach, parkingach, chodnikach, przejściach dla pieszych.
Interakcje w ruchu drogowym nigdy nie będą działały na zasadach współrzędności. Prawa fizyki, ciężar, prędkość pojazdów bezwzględnie objawiają tą drastyczną prawdę. Konieczne jest zatem "ciągłe" tworzenie wspólnej i integralnej wizji komunikacji. Systemu, w którym każdy uczestnik jest świadomy zagrożeń i konsekwencji, jakie mogą go spotkać, ale także jakie on sam może spowodować.
A teraz kilka przykładów. Sam codziennie poruszam się rowerem i widzę, jak rowerzyści z pełną prędkością mijają pieszych poruszających się po chodnikach. Jak nie potrafią zdobyć się na mały gest czy powiedzieć "dziękuję" za ustąpienie drogi. Jak nie potrafią zrozumieć, że pieszy nie widzi rowerzysty za swoimi plecami i nie jest w stanie przewidzieć, czy ten minie go z lewej, czy z prawej strony. Jak niebezpiecznie szybko wymijają siebie na ścieżkach naszego mostu drogowego, prowokując naprawdę niebezpieczne sytuacje. Często się zdarza, że do takich sytuacji doprowadzają ludzie, zdawałoby się, świadomi komunikacyjnych aspektów poruszania się rowerem - ubrani w strój rowerowy, mający kask i dobry rower.
W tym miejscu chciałbym odwołać się do informacji podanej na stronie www.rowerowytorun.com.pl: "Jeszcze jedno, nie jesteśmy przeciwko użytkownikom samochodów. Jeśli ktoś chce albo musi jeździć samochodem - jego sprawa. Chcemy tylko, aby władze miasta przy planowaniu inwestycji drogowych uwzględniały potrzeby rowerzystów jako słabszych użytkowników ruchu drogowego".
Na stronie internetowej, tak samo jak w wywiadzie, informacje o pieszych są jednoznaczne w swojej wymowie: "nie widzą linii, wchodzą nam pod koła". A przecież znaczna część z nas - rowerzystów korzysta przede wszystkim z chodników i przejść dla pieszych. Bojąc się poruszania ulicą, uciekając od hałasu i nieszanujących nas kierowców, wkraczamy tam, gdzie to właśnie piesi mają prawo czuć się komfortowo i bezpiecznie. Tu jakże wymowne są obrazy zatłoczonej Szerokiej w lipcowe południe i lawirujący między pieszymi rowerzyści, których nie stać na wysiłek zejścia z roweru i 5-minutowy spacer.
Dlatego uważam, że kultura rowerowa nie będzie OK, tak długo, jak długo my sami nie zmienimy punktu widzenia. Dopóki nie uświadomimy sobie, że zachowujemy się wobec pieszych tak samo jak kierowcy samochodów wobec nas. Że traktujemy pieszych jak "gorszą kategorię" uczestników ruchu drogowego.
Mój apel niech będzie zatem próbą spojrzenia i zapoczątkowania dyskusji o poruszaniu się po naszym mieście z różnych perspektyw, z "różnych wysokości i osiąganych prędkości".
Gazeta Wyborcza Toruń, 2010-07-19
Komentarze użytkowników (10) |
pawel,
2010-07-23 19:04:35
troszkę z opóźnieniem dodałem na stronę oba artykuły, mam nadzieję, że Pan Mariusz Tomiałojć autor drugiego z nich się nie obrazi za przeklejenie jego opinii
przy okazji pozwolę sobie trochę pokomentować tekst Pana Mariusza 1. cyt. "Gdy czytałem w "Gazecie" wywiad z Pawłem Wiśniewskim (ze Stowarzyszenia Rowerowy Toruń-red.) nie znalazłem w nim żadnych informacji o kulturze nas samych - rowerzystów" odpowiedź: bo wywiad był o czym innym i to nie ja układałem pytania 2. cyt. "Interakcje w ruchu drogowym nigdy nie będą działały na zasadach współrzędności. Prawa fizyki, ciężar, prędkość pojazdów bezwzględnie objawiają tą drastyczną prawdę. Konieczne jest zatem "ciągłe" tworzenie wspólnej i integralnej wizji komunikacji" odpowiedź: jaką prawdę: silniejszy może więcej? czy właśnie w ten sposób ma być kształtowana kultura na drogach? czy po to używamy mózgów aby racje miał i tak silniejszy? 3. cyt: "Często się zdarza, że do takich sytuacji doprowadzają ludzie, zdawałoby się, świadomi komunikacyjnych aspektów poruszania się rowerem - ubrani w strój rowerowy, mający kask i dobry rower." odpowiedź: czy rzeczywiście kask i dobry rower świadczy o świadomości komunikacyjnych aspektów poruszania się rowerem?. nie wydaje mi się 4. cyt: " Tu jakże wymowne są obrazy zatłoczonej Szerokiej w lipcowe południe i lawirujący między pieszymi rowerzyści, których nie stać na wysiłek zejścia z roweru i 5-minutowy spacer." odpowiedź: czy na Szerokiej zdarzają się jakieś tragedie w postaci potrąceń pieszych przez rowerzystów? więcej zagrożenia powodują jeżdżące co chwile Szeroką samochody ochrony oraz inne samochodu, które swobodnie przemieszczają się innymi ulicami Starego Miasta. ale jak rozumiem nie o tym miał być artykuł reasumując: mimo, że z kilkoma tezami artykułu się nie zgadzam to dobrze, że takie artykuły powstają. świadczy to o tym, że rower to jednak coraz bardziej popularny środek transportu w naszym mieście |
pawel,
2010-07-23 19:15:17
jeszcze jedno przy okazji tego stwierdzenia: "Często się zdarza, że do takich (niebezpiecznych - przyp. Pawel)sytuacji doprowadzają ludzie, zdawałoby się, świadomi komunikacyjnych aspektów poruszania się rowerem - ubrani w strój rowerowy, mający kask i dobry rower."
według naszych badań tylko 1-2 % rowerzystów porusza się w kasku. wobec tego skoro oni często powodują sytuację niebezpieczne to naprawdę mało jest takich zdarzeń |
tomasz,
2010-07-24 23:04:57
Dyskusja z pewnością warta przemyślenia, ja bym tylko dodał, że istotnie zauważam wśród szybko porusząjących się "zaawansowanych rowerzystów" (strój, dobry rower albo kask) niechęć do używania dzwonka. Moim zdaniem to błąd - myślę, że dobrze by było, gdyby się przyjęło, że dzwonek jednak służy do ostrzegania wolniejszych uczestników ruchu a nie do wymuszania i raczej NALEŻY GO UŻYWAĆ przy wyprzedzaniu niż przemieszczać się z dużą prędkością "po cichu". Wyskakujący znienacka zza pleców rowerzysta może być naprawdę niemiłym zaskoczeniem - bezpieczeństwo ruchu powinno być wyżej cenione niż pozorne "nieprzeszkadzanie". |
macias,
2010-07-26 09:04:40
Tomasz, blagam, bez dzwonkow. Tak samo -- bez klaksonu. Nie chce umrzec na zawal serca, bo ktos mnie wyprzedzajacy nie umial powiedziec "wyprzedzam" badz "przepraszam".
Wiekszosc rowerzystow jezdzi na rowerach bez szyb i dachu, wiec ze slyszalnoscia nia ma problemu. Klakson i dzwonek zostawmy do sytuacji awaryjnych. Co do wklejonego komentarza, to na pewno im wiecej kultury tym lepiej, ale nie zgodze sie, ze rowerzysci sa tacy sami jak kierowcy. Bo chociaz widze napalencow na rowerach, to nie zachowuja sie tak agresywnie jak kierowcy. Poza tym jest roznica ciezaru gatunkowego (i to doslownie) -- rowerzysta spowoduje potluczenia, kierowca -- zabije. |
tomasz,
2010-07-26 12:59:52
macias, prosty przykład. Kiedy jadę na Masę z całą rodziną jedziemy powoli. Jedziemy gęsiego, a tam gdzie szeroko dwójką albo nawet trójką obok siebie, w zasadzie zrelaksowani, ale ja już nauczyłem się co chwila oglądać za siebie, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby szybko wyprzedzający nas rowerzysta zasygnalizował manewr dzwonkiem. Źle pojmując "kulturalne zachowanie" po cichutku wjeżdżają blisko nas, z prawej, z lewej lub środkiem i naprawdę uważam to za niebezpieczne, zwłaszcza, że jadę z dzieckiem. Czemu nie mogą zadzwonić, boją się że my to źle przyjmiemy? W takim razie niech mówią "przepraszam" - ale też Ci szybko jadący nie mówią - po prostu cichutko wjeżdżają i przejeżdżają bardzo blisko. A szybko zbliżającego się, dobrze wyregulowanego i zadbanego roweru na gładkim asfalcie praktycznie nie słychać, zapewniam Cię. |
macias,
2010-07-27 08:31:58
Tomasz, ja wyprzedzajac rowerzyste takze nie mowie przepraszam (ani nie dzwonie). W zaleznosci od tego co widze przed soba mijam szerszym lub wezszym lukiem rowerzyste.
Manewr wyprzedzania jest normalnym manewrem, a nie awaryjnym i to Ty (z dzieckiem badz bez) jestes zobowiazany do zachowania kierunku jazdy, a jesli skrecasz to taki manewr powinienes sygnalizowac. > cichutku wjeżdżają blisko nas, z prawej, z lewej lub > środkiem i naprawdę uważam to za niebezpieczne, Jesli wyprzedza sie z lewej, to robi to prawidlowo i nie potrzeba nic wiecej. Jak Cie ktos moze wyprzedzic srodkiem to nie wiem, z prawej -- nagannie, ale to tez zalezy od sytuacji, zdarzalo mi sie tak wyprzedzac osoby, ktore jechaly lewa strona sciezki (ale tez w takich przypadkach wyprzedzam z duzym marginesem). Naprawde nie widze problemu, jezdze prosto i to problem wyprzedzajacego aby mnie wyprzedzil prawidlowo. Chyba, ze chodzi Ci o to, ze dziecko moze np. wyciagnac raczke podczas wyprzedzania. Ale na to nie pomoze dzwonienie (bo jeszcze dziecko sie wychyli z fotelika z ciekawosci), ale wyprzedzanie w wiekszej odleglosci. To samo dotyczy takze wyprzedzanie dzieci w wozkach, na rowerkach (swoich), itp. |
macias,
2010-07-28 12:08:35
P.S. Dzisiaj po cichutku wyprzedzal mnie autobus (lalo jak z cebra i do tego wmordewind), jakby mi dal klaksonem, to bym chyba zlecial z roweru. Naprawde, lepiej zainwestowac w lusterka i wiedziec co sie dzieje z tylu, niz byc obdzwanianym i otrabianym przez kazdego wyprzedzajacego. |
malgosia,
2010-07-28 17:15:14
Lokalne wydanie Wyborczej obfituje ostatnio w "rowerowe" artykuły, obok dwóch ww, czytałam ten: http://torun.gazeta.pl/torun/1,48723,8171744,RowerPo przeczytaniu opublikowanych listów i komentarzy pod artykułem, nasunęła mi się mysl, że może faktycznie powinniśmy jeździć jak kierowcy samochodów, agresywniej, bardziej po chamsku, i powodować więcej wypadków śmiertelnych. Wtedy incydenty z udziałem rowerzystów będą "normą",nikt nie będzie tego zauważał i pisał głupawych listów do gazet- tak jak nikt nie pisze oburzony "Samochód przejechał skrzyżowanie na czerwonym", "Kierowca samochodu nie ustąpił pierwszeństwa", "Kierowca samochodu przekroczył prędkość o 30km/h. A fotoradar nie działa" Zauważyłam też że jak GW pisze o rowerzystach to lubi dołączać zdjęcie pijanego menela leżącego obok roweru, mogliby swoją bazę fot odświeżyć, bo to obleciał internet już chyba milion razy :jezyk |
macias,
2010-07-29 08:06:33
Malgosia, mam takie samo wrazenie. Jasne, ze naganne jest potracenie dziecka, ale chcialbym widziec wspomiernosc artykulow (i zaciecie dziennikarza) do liczby i skali wypadkow. Zauwazcie, ze o stluczkach samochodow to sie juz tylko pisze drobnym drukiem, zupelnie beznamietnie. |
tomasz,
2010-08-07 15:01:02
macias, jest ogromna różnica między jazdą rowerem po drodze ogólnego użytku (gdzie i tak rowerzysta musi się liczyć z częstym wyprzedzaniem przez samochody i autobusy) a leniwą grupową przejażdżką lub spacerem po ścieżce (pieszo)rowerowej. Nie chodzi mi o używanie sygnału akustycznego celem zepchnięcia wyprzedzanych pojazdów do rowu. Ja po prostu stwierdzam, że kiedy nieśpiesznie w małej grupce jedziemy (lub idziemy) prawie całą szerokością, to wolałbym być ostrzeżony dyskretnym dzwonkiem, że od tyłu zbliża się ktoś chętny do wyprzedzenia (chętnie zrobimy miejsce) niż zobaczyć kogoś wciskającego się na wolne 30 cm ścieżki. |
Dodaj swój komentarz: |
2024-12-19 22:31 Podróż Moniki szlakiem Green Velo przez Lubelszczyznę, Roztocze i Podkarpacie - WAKACJE 2024 |
2024-12-18 22:05 W poszukiwaniu Troli - Norwegia 2024 - rowerowa wyprawa Aliny, Ani i Roberta - Wakacje 2024 |
2024-12-16 22:31 Wyprawa Grzegorza i Sławka po szlaku Green Velo cześć 3 (oby nieostatnia) - WAKACJE 2024 |
2024-12-15 21:46 Beata i Bogusław zwiedzają zwiedzają Bergen - WAKACJE 2024 |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242