Skonstruowałem rower, który ma prawie 2 metry długości!
- Mam problemy z kolanami, marzyłem o pojeździe, na którym mógłbym wygodnie leżeć - opowiada nam konstruktor Sławomir Gruszka. Plan się powiódł. Gdzie pojawi się torunianin, słychać zachwyty.
Od zegarów po dziadków do orzechów - Sławomir Gruszka ma na koncie mnóstwo samodzielnie zrobionych urządzeń. Największym wyzwaniem był jednak potężny pojazd, który powstał z dwóch rowerów, części od motocykla oraz samochodu.
Nie powielam pomysłów
- Kilka lat temu chciałem zbudować bicykl (rower na potężnym przednim kole i tylnim małym) - wspomina pan Sławomir. - Ale okazało się, że już ktoś mnie w Toruniu wyprzedził. Pomyślałem o czymś innym. Okropnie dokuczały mi wówczas kolana. Wskakiwanie i zeskakiwanie z roweru zaczęło stanowić pewien problem. Postanowiłem więc stworzyć rower poziomy.
Podobne pojazdy powstają już od kilku lat. Pan Sławomir mógł więc zerknąć na ich zdjęcia w internecie.
- Nie ma szczegółowych opisów czy projektów, więc połączyłem kilka różnych konstrukcji i dodałem kilka moich pomysłów - zdradza pan Sławomir. - Zbiegiem okoliczności, kiedy postanowiłem zbudować mój pojazd, spotkałem pana, który akurat wiózł na złom dwa stare rowery. Odkupiłem je od niego. Pociąłem rowery na strzępki i rozmaite kawałki. Do tego dodałem parę rurek. Wyszedł fajny misz-masz.
Ile czasu toruńskiego konstruktora pochłonęła budowa nietypowego roweru? - Gdyby zsumować wszystkie godziny pracy, pewnie wyszłyby trzy bite dni - zdradza z uśmiechem pan Sławomir. - Cóż, to była bardzo szybka produkcja. Kiedy mam ciekawy pomysł, zakasuję rękawy do roboty i natychmiast go realizuję. Po co czekać w nieskończoność?
Nauka jazdy na lotnisku
Jazda rowerem ważącym 35 kilogramów do najprostszych nie należy. Jego właściciel uczył się nim poruszać na terenie lotniska. Oczywiście, nie obyło się bez otarć i wywrotek.
- Przejechanie nim choćby kawałka było prawdziwym wyzwaniem - opowiada nam pan Sławomir. - Uczyłem się jeździć razem z żoną. Kiedy rozpoczynaliśmy ćwiczenia na wielkim placu, pewien mężczyzna zapytał z ciekawości, jaką prędkość wyciąga nasz pojazd. Przyznaliśmy, że póki co to dopiero staramy się ruszyć z miejsca! Ale udało się. Z czasem opanowaliśmy sztukę poruszania się tym rowerem.
Wielu z nas miało już okazję zobaczyć pana Sławomira w akcji. Zwłaszcza, podczas przejazdów Rowerowej Masy Krytycznej, która powoli staje się tradycją na toruńskich ulicach.
Jak podkreśla mężczyzna, reakcje kierowców i przechodniów są dość sympatyczne: - Wszyscy traktują mnie bardzo ciepło. Bywa, że przejeżdżające osoby pokazują znak "ok”. Ale najfajniejsze są jednak reakcje dzieci. Najmłodsi dosłownie otwierają ze zdumienia usta i zadają całą masę pytań. Jak rozpędza się mój rower? Co zawiera w sobie ciekawego? Ile czasu go konstruowałem? Skąd pomysł? To najczęstsze z nich. Cierpliwie opisuję dzieciom, co i jak.
Aby uniknąć wypadku, w trakcie jazdy nietypowym rowerem pan Sławomir musi być nadzwyczaj ostrożny. Podstawa to maksimum koncentracji.
- Czasem skręty wykonuję nie kierownicą, ale własnym ciałem - dodaje mężczyzna. - Zależy mi na tym, aby rowerzyści nareszcie poczuli się w Toruniu bezpiecznie. Cały czas czekam na nowe ścieżki. Bo zdarza się, że jadę specjalnym odcinkiem, a już za kilometr ścieżka w tajemniczy sposób znika. To niedopuszczalne. Przecież mamy XXI wiek!
Ewelina Kwiatkowska,
Gazeta Pomorska,
14 czerwca 2010