Ramiona niżej! Przys - pie - sza - my!
Nie chodzi o to, żeby gnać jak Forrest Gump. I nie w tym rzecz, by się wypocić, a potem w kąt cisnąć dresy, zjeść golonkę i uraczyć się piwem. Prawdziwi biegacze mówią, że truchtanie zmieniło ich życie. Przestali pić, palić, obżerać się, zalegać przed telewizorem.
Amator nie potrzebuje butów za kilkaset złotych ani nawet oddychających majtek. Nie musi mierzyć tętna, robić prób wysiłkowych. Wystarczy, że nie będzie biegać po zbyt twardym podłożu, nie zapomni o rozgrzewce, nie będzie się garbić, człapać, szurać butami, spinać mięśni rąk, pochylać głowy. Ma być gibki, zwinny, elastyczny.
Jak tancerz, jak dziki kot.
Już po jednym kółku na stadionie Zawiszy wiem, że „tancerz” rodzi się w bólach.
Andrzej Urbaniak, wybitny bydgoski ultraolimpijczyk, złapał się za głowę już na drugim metrze naszego wspólnego biegu: - Pani wali stopami w ziemię: łup, łup, pani człapie! Chodzi o to, żeby się lekko odbijać! O tak! - każe spojrzeć na swoje nogi (ma specjalistyczne buty). - Drugi błąd - sztywne przedramiona i ramiona. Powinny pracować luźno! Ręce niżej! Przys - pie- sza- my!
Zmiana tempa dobrze mi robi. Człapanie ustąpiło. Trener chwali; biega od ponad 5 lat, ale zdradza, że poznawanie własnego ciała, połączenie wszystkich jego części zajęło mu aż rok!
Jak biegają inni? Miłośników tego sportu jest mnóstwo. Rozejrzyjcie się państwo. Ćwiczą w bydgoskim Myślęcinku, trenują na Gdańskiej, Artyleryjskiej, a nawet na ruchliwej Kujawskiej. Tam właśnie spotkaliśmy pana Gracjana. Chyba biegnie poprawnie. Jest zdziwiony, gdy pytamy, w jakich warunkach. - Hałas mi nie przeszkadza, bo słucham muzyki, a spaliny? Są wszędzie. Biegam blisko domu. Sport sprawił, że rzuciłem palenie, przestałem jeść tłusto. Nie mam głupich myśli. Zwrot o 180 stopni...
Niedaleko szpitala wojskowego, o sygnalizator przejścia dla pieszych oparł stopę spocony mężczyzna w kombinezonie. Typ trenera Jarząbka. Ciężko dyszy. Rozciąga mięśnie ud i łydek.
Przy pętli tramwajowej w Myślęcinku scenka zbiorowa. Ćwiczą trzej mężczyźni i kobieta. Wszyscy ubrani są w specjalistyczne stroje. Robią głębokie skłony i śmieją się. Osiedle Fordon też pełne jest ludzi w biegu. Startują przy Akademickiej albo na wałach. Tam właśnie zaczynał przygodę z maratonem Andrzej Urbaniak. - Gdy biegłem zimą w kominiarce, patrzyli na mnie jak na zjawę. Teraz to chyba biorą ze mnie przykład.
I w Toruniu ruszają nogami. Kto wie, może nawet żwawiej niż w Bydgoszczy. Jest gdzie ćwiczyć, choć mogłoby być lepiej. Biegacze przeklinają kostkę brukową. Podobnie zresztą jak rolkarze. Trenuje się np. na Rubinkowie. - Jest tam trochę ścieżek, ale generalnie brak jakiejś porządnej, długiej ścieżki z idealnie równym podłożem - mówi Artur, student historii. - Biegamy po ścieżkach rowerowych. Dostajemy po głowie od rowerzystów, ale to nic w porównaniu z faktem, że musimy deptać po kostce. To koszmar dla stóp, kolan. Dziękujemy panu prezydentowi za kostkę...
Torunianie przez Internet umawiają się na wspólne treningi. Ostatnio ludzi próbował skrzyknąć Marcin: - Gdyby ktoś miał ochotę dziś pobiegać, to o czternastej idę „przelecieć” Barbarkę, piętnaście kilometrów. Ktoś biegnie? - rzucił na forum.
Potruchtać można także za osiedlem Na Skarpie, w lesie - najbezpieczniejsze podłoże, bo miękkie. Potwierdza to pan Dariusz, który zwykle biega po Toruniu nocą, bynajmniej nie po znienawidzonej kostce, lecz środkiem jezdni. Próbował swoich sił w półmaratonie, ale trud takiego wysiłku podjął zbyt wcześnie. Skończyło się to niebezpiecznym odwodnieniem organizmu. Maraton szczęśliwie torunianin zaliczył. Jest w świetnej formie.
Bydgosko-toruńskie zamiłowanie do biegania wspomina na swoim blogu maratończyk,
wielokrotny mistrz klasy krajowej i międzynarodowej, członek kadry narodowej do 1989 r. i trener - Jerzy Skarżyński. Oto wpis, jaki umieścił przy okazji zeszłorocznego maratonu metropolitarnego: „Bydgoszcz i Toruń dzieli dystans około 42 km. Nic łatwiejszego, by związać te miasta maratońskim węzłem. W taki sposób powstała pierwsza edycja maratonu ze startem w Bydgoszczy i metą w Toruniu. Za rok kierunek biegu ma być odwrotny - z Torunia do Bydgoszczy”.
Maraton to nie przelewki. Trzeba się do niego dobrze przygotować. Na początek - marszobieg. Sto metrów truchtu, a potem dwieście marszu. Po pięciu minutach dobrze jest zrobić prawdziwą rozgrzewkę, żeby mięśnie się przebudziły: - Nie wolno robić rozgrzewki na sucho, bo wtedy właśnie można nabawić się kontuzji! - przestrzega Andrzej Urbaniak. - Mięśnie są sztywne, potrzebują kilku minut uelastyczniania; także po to, żeby pierwszego dnia się nie spalić, żeby nie było tak: czujemy w sobie moc, werwę, biegniemy 300, 400, 500 metrów, nawet kilometr, a drugiego dnia nogami nie ruszamy, powaleni przez zakwasy. Po około 40 minutach spokojnego truchtu organizm zaczyna wydalać toksyny.
Najrozsądniej jest biegać ponad pół godziny dziennie, trzy razy w tygodniu i stopniowo zwiększać wysiłek. Po 10 - 15 minutach biegu robimy przerwę na kolejne rozruszanie mięśni, na łyk napoju wysokoenergetycznego (wybranego z głową) albo kęs batonika, też energetycznego. Andrzej Urbaniak mówi, że po 35 godzinach biegu stracił około 4 kilogramów. Na spartathlonie wypija nawet 26 litrów wody z minerałami.
- Podstawowym błędem jest zła postawa.
Ktoś biegnie z ugiętymi rękami, trzymanymi zbyt wysoko, garbi się. Widuję takich. Po 40 minutach ręce, plecy, szyja będą bolały. Sam na sobie próbowałem różnych postaw ciała. Postawa pochylona, głowa wyżej, niżej, bieg na palcach, z pięty, ze śródstopia. Najlepiej jest chyba biegać ze śródstopia, to moja metoda. Stopa jest wtedy równo obciążona.
Butów do biegania jest mnóstwo. Jeśli amator chce mieć najlepsze, wyda od 200 - 300 złotych w górę. Dobrze jest iść na zakupy po południu, gdy nogi są zmęczone i nabrzmiałe. Podczas biegu również będą obrzmiewać i but nie powinien ich obciskać. Należy mieć na sobie te skarpetki, których będzie się używało podczas biegu. Przymierza się oba buty. Duży palec u stopy musi mieć swobodę ruchu. Pięta nie może ruszać się podczas biegu i ocierać ścięgno Achillesa. But ma być dopasowany od pierwszej chwili; nie oczekujmy, że się rozchodzi, bo obuwie do biegania się nie rozciąga. Wiele też zależy od stóp.
Wyróżniono ich trzy rodzaje. Ja na przykład mam stopę pronującą, czyli z wadą nazywaną płaskostopiem - walczyłam z nim przez całą szkołę podstawową, m.in. podnosząc z podłogi palcami stóp serwetki, kulając piłeczki, itp. Po platfusie został na szczęście niewielki ślad. Gdybym chciała zapewnić moim stopom podczas biegania najwyższy komfort, musiałabym znaleźć buty specjalistyczne, ze wzmocnieniami poprawiającymi stopę i trzymającymi piętę. Jeżeli pronowanie jest niewielkie, tak jak w moim przypadku, trzeba szukać obuwia z oznaczeniami stability, control lub stuctured. Poważny platfus wymaga butów typu „motion control”. Idealna jest stopa neutralna, bez żadnych odchyleń od normy. Ubiera się ją w obuwie bez stabilizatora, typ cushion i po kłopocie. Ja na trening udałam się w zwykłych trampkach. Kosztowały około 30 zł. Fachowiec stwierdził, że nadają się do amatorskiego biegania. Są lekkie, dopasowane, nie obcierają, nie zsuwają się. Więcej o butach i o markach na: www.bieganie.pl. Jeszcze jedna uwaga dla pań. Bardzo ważny jest stanik. Dobry sportowy biustonosz jest ciaśniejszy niż zwykły. Aby sprawdzić, czy spełnia swoją funkcję, należy zrobić kilka podskoków lub pobiec w miejscu.
Bez obserwacji ciała nawet najlepsze buty daleko biegacza nie poniosą. Jak szybko bije serce? Kiedy przyspiesza? W którym momencie pojawia się pot? Ta wiedza jest niezbędna, aby ustalić optymalne tempo i tętno biegu. Można wspomóc się pulsometrem. Najlepszym doradcą jest jednak zdrowy rozsądek. Powinien podpowiadać: spiesz się powoli.
Katarzyna Bogucka, Piątek, 9 Kwietnia 2010, Nowości
pogrubienie sRT
Komentarze użytkowników (2) |
pietruch,
2010-04-16 12:21:28
Chodniki z asfaltu? Czmeu nie. Wychodząc z małym dzieckiem w wózku na spacer też doceniam równą nawierzchnie.
Tylko pojawia się kłopot z wyraźnym rozróżnianiem chodnika od drogi rowerowej. Chodniki musiałyby być z czarnego, a drogi rowerowe z czerwonego asfaltu |
radex,
2010-04-19 22:54:03
Ja nie jestem przekonany do asfaltowych chodników z powodów estetycznych. Wiadomo, że kwestia gustu, ale asfaltowa droga i asfaltowy chodnik - moim zdaniem w ogóle to nie wygląda... Droga rowerowa z asfaltu nie tylko jest ok, ale także wygląda ok, ale już chodnik nie bardzo. Mi najbardziej odpowiada taka konfiguracja: asfaltowa ścieżka rowerowa i chodnik z płyt betonowych (estetyczniejsze od kostki bauma i mniej drgań). Na ogół stawiam funkcjonalność nad estetyką, ale bardzo mi się nie podobają asfaltowe chodniki (przykład: Antczaka) |
Dodaj swój komentarz: |
2024-12-19 22:31 Podróż Moniki szlakiem Green Velo przez Lubelszczyznę, Roztocze i Podkarpacie - WAKACJE 2024 |
2024-12-18 22:05 W poszukiwaniu Troli - Norwegia 2024 - rowerowa wyprawa Aliny, Ani i Roberta - Wakacje 2024 |
2024-12-16 22:31 Wyprawa Grzegorza i Sławka po szlaku Green Velo cześć 3 (oby nieostatnia) - WAKACJE 2024 |
2024-12-15 21:46 Beata i Bogusław zwiedzają zwiedzają Bergen - WAKACJE 2024 |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242