Koszmar z ulicy korków
Kierowca cham rzuca mięsem, kierowca wychowawca poucza „barany”, a słodka idiotka w aucie ma w nosie przepisy. Uliczne korki stały się tak powszechne, że psychologowie typologizują już nasze zachowania. I radzą: ćwiczmy cierpliwość.
- Stoimy na ulicy Kościuszki już kwadrans. Widzę, że Antek się gotuje. Znam te objawy. Nie odpowiada na moje pytania, przestaje nawet nerwowo przerzucać radiowe stacje. Krew napływa mu do twarzy, pot ścieka po czole. Około 20 minuty wybuch jest murowany. „K..., mać!” drze się mój habilitowany mąż, a ja modlę się, żeby nie dostał zawału - opowiada Izabela z Torunia. Poważnie zastanawia się, jakim fortelem trwale wyprowadzić małżonka zza kierownicy.
Jeździmy tak, jak żyjemy
Szybko rosnąca liczba samochodów, niedostosowane układy komunikacyjne miast, niezachęcający transport publiczny, kiełkująca dopiero w narodzie miłość do rowerów - przyczyn jest przynajmniej kilka. Na korki drogowe w najbliższych latach jesteśmy skazani również dlatego, że na auto stać dziś przeciętnie zarabiających Kowalskich, a miłość do motoryzacji nie słabnie.
Polska nie jest wyjątkiem. Psychologowie i socjologowie na Zachodzie już od jakiegoś czasu obserwują i typologizują ludzkie zachowania na drodze, badają relacje między staniem w korkach a poziomem stresu czy nawet ryzykiem wystąpienia zawału. Polacy dopiero zaczynają patrzeć na siebie z boku.
- Jeździmy tak, jak żyjemy - to najprostsza zależność - uważa Mirosława Kowalska, psycholog transportu z Brodnicy. - Wśród negatywnych typów kierowców najgroźniejsi są ci z syndromem filmowego Mad Maksa. Agresywni cholerycy. Na drodze chcą pokazać „kto tu rządzi”.
Mad Max w korku będzie się wściekał, bluzgał pod adresem innych, wyzywał, na czym świat stoi. Chętnie zajedzie drogę, wymusi pierwszeństwo. A gdy już ruszy, dociśnie gaz, muzę wrzuci na full i zlekceważy pasy. Mając go za sąsiada w korku, najlepiej odwrócić wzrok. Nie należy, broń Boże, wdawać się w dysputy przez opuszczone okno. Istnieje realna groźba, że wyjdzie, a wtedy...
Z kolei kierowca wychowaca jest święcie przekonany, że to on prowadzi najlepiej. Czuje posłannictwo. Poucza innych, nieproszony udziela cennych rad albo wydaje nakazy. To typ ukrywający agresję i lęk. W korku może odgrywać rolę kierującego ruchem, wytykającego błędy innym.
Kolejnym interesującym typem w korkowym towarzystwie jest słodka idiotka albo słodki idiota (choć tych podobno mniej). Dla słodkiego typa liczy się przede wszystkim jego własna wygoda. Przepisy ruchu drogowego stworzono... No, właśnie: Po co? Słodki nie rozumie, dlaczego miałby ich przestrzegać. Jest nonszalancki, często przekracza dozwoloną prędkość, ma wstręt do używania kierunkowskazów. Parkuje tam, gdzie mu się podoba, nie bacząc na zakazy. W korku nie mamy co liczyć na jego przyzwoite zachowanie. Jeśli tylko pojawi się możliwość, złamie pisane i niepisane zasady, by przepchnąć się do przodu. Nawet nie pomyśli o tym, że komuś szkodzi...
Awantura jak się patrzy
Psychologowie nie mają wątpliwości: stanie w korku to niebagatelny stres. Niemieccy badacze - po przeanalizowaniu ponad 1500 przypadków zawałów serca - doszli do wniosku, że trzykrotny wzrost prawdopodobieństwa wystąpienia zawału utrzymuje się u kierowców jeszcze po godzinie od opuszczenia auta. W przypadku osób z pierwotnie bardzo niskim ryzykiem to niewiele. Jednak dla kierowcy otyłego, prowadzącego niezbyt zdrowy tryb życia, dodatkowo palącego papierosy - zagrożenie jest bardzo poważne.
Pismo „Psychology Today” podaje z kolei, że frustracja wywołana półgodzinnym staniem w korku odpowiada efektom solidnej kłótni rodzinnej lub poważnego konfliktu z szefem. Zresztą, można te stresy połączyć, urządzając rodzinną awanturę podczas takiego przymusowego postoju.
- Zaczyna się niewinnie. Marudzenie dzieci, narzekanie na wysoką temperaturę. Jeden boi się, że nie zdąży do szkoły, drugi - do pracy, najmłodsze pociechy zaczynają przebąkiwać o siusianiu. Jeśli jesteśmy zakorkowani przez pół godziny, prawdopodobieństwo kłótni z fajerwerkami jest naprawdę duże - ocenia Joanna, mama trójki dzieci, codziennie dowożonych spod Torunia do przedszkola i szkoły.
Nerwy puszczają nam także w cudzych autach. Najlepiej wiedzą o tym taksówkarze. - Pasażerowie z wściekłością wysiadający z taksówek, które stanęły w korkach, zdarzają się coraz częściej - twierdzi Stanisław Lipiński, bydgoski taksówkarz z kilkunastoletnim stażem. - Oczywiście, muszą wcześniej zapłacić sumę, którą wskazał taksometr. W pewnym sensie ich rozumiem. Ostatnio na dobre utknąłem, zjeżdżając w dół z alei Jana Pawła II do sklepu „Komfort”. Pokonanie pięciokilometrowego odcinka zajęło mi godzinę! W takich sytuacjach nikt już nie przejmuje się opuszczonym kierowcą taksówki, który przecież zostaje w korku...
Jak zatem nie tracić głowy i nie narażać serca? Strategie na przetrwanie są różne. Na przykład taksówkarze stali się mistrzami w tak zwanej „jeździe kanałami” (albo - bokami). Czyli kombinowanymi objazdami, przyspieszającymi, mimo nadłożenia drogi, dotarcie do celu. Kierowcy taksówek przyznają jednak, że ich sekrety zna już duża liczba zwykłych kierowców, więc „kanały” nie są już tak skuteczne jak jeszcze dwa-trzy lata temu.
Błyszczyk, muzyczka, podryw
Podobno kobiety podchodzą do korków bardziej racjonalnie niż mężczyźni. Nie przebijają głową muru.
- Skoro nie mogę sytuacji zmienić, staram się czas przymusowego postoju spędzić jakoś sensownie. Dzieje się tak najczęściej wtedy, gdy zawożę córkę na popołudniowe zajęcia. Stojąc w korku, rozmawiamy o szkole, dyskutujemy, słuchamy radia, śpiewamy - zdradza Halina Kowalska, rzeczniczka Spółdzielni Mieszkaniowej „Rubinkowo” w Toruniu.
Czas spędzony w ulicznym korku można wykorzystać na zrobienie makijażu. I to perfekcyjnego, jeśli tylko rząd unieruchomionych aut jest odpowiednio długi. Możliwości jest zresztą więcej, o czym piszą forumowiczki z portalu „Kobieta za kierownicą”. „Co robię, stojąc w korku? Obserwuję kierowców w autach obok, którzy dłubią w nosie (nagminne), w zębach, szczerzą się do wstecznego lusterka, żują gumę, wykrzywiając twarz jakby śpiewali arię operową” - pisze Kruszynka.
„Głośniej włączam ulubioną muzykę, żeby nie było słychać, jak przy tym śpiewam. Poza tym rozmowa przez telefon, rzadziej fajeczka dla relaksu, no i błyszczyk. Zdarzy się też flircik spojrzeniem w lusterko, o ile stoi za mną jakiś przystojniak” - to z kolei recepta Sylwusi.
„Nie ma to jak obserwowanie innych kierowców, szczególnie facetów” - uważa Kasik. I znajduje zrozumienie u forumowiczek, szybko układających listę kompromitujących zachowań mężczyzn tkwiących w korkach.
Na forum panie wspominają jeszcze o SMS-owaniu, jedzeniu, piciu, czytaniu, rozwiązywaniu krzyżówek, piłowaniu paznokci, robieniu porządków w torebce, myśleniu o niebieskich migdałach. Ale także o wściekaniu się na współpasażerów albo innych kierowców z przodu. Z tym racjonalnym podejściem płci pięknej bywa więc różnie.
Nie nakręcajmy się!
Spece od ludzkich dusz radzą po prostu: ćwiczmy cierpliwość!
- Ważna jest świadomość sytuacji, w której się znaleźliśmy, zdanie sobie sprawy z faktu, że nie mamy żadnego wpływu na korek. „Nakręcanie się” niczego nie zmieni - podkreśla Mirosława Kowalska. - Jeśli mamy taką możliwość, spróbujmy jakoś złagodzić skutki kłopotliwej sytuacji. Na przykład zadzwońmy i uprzedźmy o opóźnieniu. Starajmy się też obniżyć poziom napięcia, słuchając muzyki, myśląc o czymś innym, odwracając uwagę od zablokowanej drogi.
Psychologowie radzą też, by korki... planować. Nawet jeśli akurat tego dnia w nich nie utkniemy, w ogólnym rozrachunku zyskamy trochę czasu, a niczego nie stracimy. Sprytne, ale czy wykonalne?
Warto wiedzieć
Z korkami walczy nie tylko Polska, ale już niemal cały świat
Małgorzata Oberlan, Piątek, 8 Stycznia 2010; Nowości
Komentarze użytkowników (3) |
pawel,
2010-01-11 22:10:34
z artykułu dowiedzieć się możemy, jak wiele "tracimy" nie stojąc w korku
pani redaktor zapomniała tylko dodać, że jednym z "powszechnych środków zaradczych" przeciw korkom jest inwestowanie i promowanie komunikacji rowerowej |
pietruch,
2010-01-12 15:24:14
art całkiem niezły. Nie dowiemy się z niego, że lekarstwem na korki jest rozbudowa dróg |
julo,
2010-01-13 12:28:49
Nie tyle rozbudowa dróg, co zmiany w strukturze ruchu na rzecz transportu zbiorowego i rowerowego, co zrozumiano w miastach zachodniej Europy jakieś 20 lat temu. Miasta nie są z gumy! Tam buduje się linie tramwajowe, a z centrów miast eliminuje ruch samochodów osobowych. W Kopenhadze 40% ruchu osobowego to ROWERY!!!My jesteśmy zachłyśnięci możliwością posiadania samochodu i choćby nie było po czym jechać i gdzie zaparkować Polak "musi" jechać swoim samochodem. W Warszawie, Krakowie, Poznaniu komunikacja zbiorowa obsługuje 30% przewozów osobowych, w Toruniu może 10%, nie więcej.Nie w ilości dróg tkwi problem, tylko w mentalności ludzi. |
Dodaj swój komentarz: |
2024-12-19 22:31 Podróż Moniki szlakiem Green Velo przez Lubelszczyznę, Roztocze i Podkarpacie - WAKACJE 2024 |
2024-12-18 22:05 W poszukiwaniu Troli - Norwegia 2024 - rowerowa wyprawa Aliny, Ani i Roberta - Wakacje 2024 |
2024-12-16 22:31 Wyprawa Grzegorza i Sławka po szlaku Green Velo cześć 3 (oby nieostatnia) - WAKACJE 2024 |
2024-12-15 21:46 Beata i Bogusław zwiedzają zwiedzają Bergen - WAKACJE 2024 |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242