Rowerowy Toruń dużo zdziałał na rzecz cyklistów w naszym mieście- Rower jest dla mnie środkiem lokomocji - mówi Juliusz Wysłouch. Dzięki stowarzyszeniu Rowerowy Toruń dziś nasze miasto z perspektywy dwóch kółek wygląda inaczej.
Paweł Wiśniewski mówi: - Z Bydgoskiego na III Rubinkowo rowerem można dostać się w 30 minut.
Trzy lata temu wraz z kolegami założył Stowarzyszenie Rowery Toruń. W tym roku właśnie ono, jako jedyne z Torunia, otrzymało nagrodę marszałka dla najlepszej organizacji w konkursie "Rodzynki z pozarządówki".
Wychwycili chybione pomysły
- Założyliśmy stowarzyszenie, ponieważ jeździliśmy dużo rowerem po Toruniu i widzieliśmy, że infrastruktura, która tu powstaje nie jest najlepszej jakości. Powstające ścieżki były wykonywane z kostki betonowej, projektowane w nieprawidłowy sposób. Widać było, że urzędnicy mają z tym problem i sami nie korzystają z roweru na co dzień - opowiada pan Paweł.
Rowerowy Toruń stał się patronem tras rowerowych w mieście, a jego działalność zaczęła przynosić konkretne efekty.
Teraz po Toruniu na dwóch kółkach jeździ się znacznie lepiej niż jeszcze kilka lat temu, bo to praktycy mają wpływ na nową infrastrukturę rowerową.
- Jak przekonaliśmy do siebie urzędników? Stopniowo. Najpierw to było bardzo trudne, potem trudne, a teraz jest już łatwiej. Udało nam się parę rzeczy, m.in. wstrzymać realizację kilku chybionych pomysłów - mówi pan Paweł.
Juliusz Wysłouch dodaje: - Istniała też taka teoria, że drogi rowerowe można budować tylko z czerwonej kostki betonowej. Warto zobaczyć, jak dziś one wyglądają. Bruk jest powypłukiwany i powybijany. Mimo że robocizna wychodzi tu drożej niż w przypadku asfaltu. Teraz piękny, równy asfalt mamy np. przy ul. Dobrzyńskiej. Także jakość jazdy po nim jest nieporównywalnie lepsza. Choć oczywiście wszystko zależy od wykonawcy, bo np. przy ul. Olimpijskiej asfalt został zepsuty.
Pogoda nie ma dla nich znaczenia
Pan Juliusz został wypatrzony przez pana Pawła, gdy ten trzy lata temu złożył radzie miejskiej raport o stanie dróg rowerowych w mieście.
- Nawiązaliśmy kontakt i zaczęliśmy rozwijać stowarzyszenie. Potem była marcowa Masa Krytyczna, gdzie spotkaliśmy się w większym gronie. I tak się potoczyło - wyjaśnia pan Juliusz.
Rower jest dla niego najlepszym środkiem lokomocji. Jeździ na nim od dziecka, w ten sposób dostawał się do szkoły, a następnie do pracy.
- Pogoda nie ma znaczenia. No chyba że jest świeży opad śniegu na 20 cm i nie widać po czym jadę. Ale wykluczając takie sytuacje, to rowerem poruszam się niemal cały rok, podobnie jak żona i dzieci - opowiada.
Teoria mówi, że w Toruniu jest ok. 40 km dróg rowerowych, ale pan Juliusz nie bardzo w to wierzy.
- Niemniej, co ważne, pojawiają się już całe ich odcinki. Kontynuacja ścieżki będzie przy ul. Bydgoskiej, całkiem nieźle wygląda też ul. Mickiewicza, podobnie ul. Dobrzyńska - wymienia.
Do zobaczenia w styczniu
Najważniejsze zadanie, jakie postawiło sobie stowarzyszenie, to właśnie scalenie istniejących odcinków w ciągi komunikacyjne. Tak, aby rowerzysta nie musiał schodzić z roweru lub włączać się w szalony ruch na jezdni.
Rowerowy Toruń najbardziej jednak kojarzony jest z Masą Krytyczną, na którą zjawia się coraz więcej miłośników dwóch kółek. Najbliższa prawdopodobnie w styczniu, podczas finału wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Kamila Mróz,
27 listopada 2009, Gazeta Pomorska