Rowerem dookoła Polski- Zwiedzanie świata rowerem jest możliwe i zdrowsze, zarówno dla człowieka, jak i środowiska. Rozmowa z Arkadiuszem Grossem z Kurzętnika, rowerzystą i globtroterem.
- W zeszłym roku odbył pan samotną, rowerową podróż dookoła Polski. Na liczniku 3685 kilometrów w 30 dni. Nieźle. Chodziło o rekord, przełamywanie barier, czy raczej o typowo turystyczne wrażenia?
- Moim celem nie było "kręcenie” kilometrów i bicie rekordów, ale poznawanie ciekawostek przyrodniczych i historycznych: parki narodowe i krajobrazowe oraz zabytki architektury. Dość powiedzieć, że z przerwami, cała podróż zajęła mi 43 dni. Dokumentowałem ją w dzienniku i fotografii. Na swojej drodze spotkałem wielu życzliwych ludzi, którzy niejednokrotnie częstowali mnie ciepłym posiłkiem czy herbatą i pozwalali na rozbicie na terenie ich posesji namiotu. Wrażeń jakich doświadczyłem podczas tej podróży nie da się opisać w kilku zdaniach, po prostu trzeba wsiąść na rower i spróbować. Całą trasę przemierzyłem rowerem trekkingowym Author Stratos. Jak na tak wiele kilometrów, rower spisał się dobrze. W czasie podróży złamałem przy nim tylko stopkę i połamałem tylne koło. Ani razu nie złapałem "gumy”
- Pańską pasją są góry i fotografia. Skąd wzięły się te zainteresowania?
- Moją pasją od dzieciństwa była piłka nożna, ale po kolejnym urazie kolana lekarz powiedział, że mam sobie wybił piłkę z głowy. Nie bardzo wiedziałem, jak spożytkować energię, czegoś mi brakowało. I tak na horyzoncie pojawiły się Tatry. Do wyjazdu w góry namówiły mnie siostry, które jeździły już tam wcześniej. Zastanawiałem się po co w ogóle tam jadę? A jednak Tatry zrobiły na mnie ogromne wrażenie i od tej pory zacząłem się wspinać w każdej wolnej chwili, nawet kilka razy w roku. Góry są dla mnie wszystkim synonimem wolności i relaksu, a przy tym pokory wobec ich potęgi i majestatu. Dla takich widoków trzeba było mieć przy sobie aparat i tak narodziła się moja kolejna pasja - fotografowanie. Pierwszy był sprzęt analogowy - Cannon EOS 300, potem przyszedł czas na "cyfre” Cannon EOS 350 D. Teraz praktycznie nie rozstaje się z aparatem, staram się uchwycić wszystkie ciekawostki architektury i przyrody. Wyprawę dookoła Polski również dokumentowałem na zdjęciach. Szczegóły wyprawy pojawią się wkrótce na mojej stronie internetowej, która jest aktualnie w budowie www.arekgross.webpark.pl
- Mieszka pan w Kurzętniku. Piękna to okolica, w dolinie Drwęcy, na pograniczu regionów warmińsko-mazurskiego i kujawsko-pomorskiego.
- Rzeczywiście, Kurzętnik to bardzo piękna i malowniczo położona miejscowość w dolinie rzeki Drwęcy. Górują nad nią ruiny średniowiecznego zamku kapituły chełmińskiej. W miasteczku znajduje się niewielki gotycki kościół pod wezwaniem św. Marii Magdaleny z 1320 roku. Jest też rynek z fontanną na środku. Kurzętnik ma bardzo bogatą historię. 10 lipca 1410 roku dotarła tu wielka armia polsko-litewska. Król Władysław Jagiełło nie zdecydował się jednak na forsowanie Drwęcy, by unikając "pułapki” zastawionej przez wielkiego mistrza Ulryka von Jungingena i okrężną drogą ruszył na Grunwald.
- Przy planowaniu wyjazdów korzysta Pan z internetu? A może przydatne okażą się strony Regiopedii, którą promujemy na łamach "Pomorskiej”?
- Tak, korzystam. Internet to obok różnego rodzaju przewodników turystycznych, dobre i łatwo dostępne źródło informacji. Mam wiele ulubionych stron, które były mi pomocne podczas przygotowywania się do rajdu dookoła Polski, a także teraz podczas zgłębiania wiedzy o Afryce. O Regiopedii dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Bardzo interesujące strony, które ułatwiają poznanie wielu fajnych i ciekawych miejsc. Fajne jest także to, że każdy może ją redagować.
- W tym roku planuje pan wraz z kolegą wyprawę do Afryki. Może jakieś szczegóły?
- Tak, w tym roku, razem z Rafałem Kitowskim z Mszanowa, wyruszamy na Czarny Ląd. Razem jedziemy po raz pierwszy. Początkowo zamierzaliśmy wyruszyć z Hiszpanii, przez Maroko, Algierię, Tunezję i Libię. Plany musieliśmy zmienić, bo mamy problem z otrzymaniem wiz do Algierii i Libii. Wyruszamy rowerami z Nowego Miasta Lubawskiego już w połowie marca. Po drodze chcemy zwiedzić jeszcze kilka ciekawych miejsc w Europie, takich jak: Praga, Wiedeń, Bratysława, Budapeszt, Dubrownik, północna Grecja, Turcja. Następny będzie Cypr, z którego udamy się do Egiptu. Afrykę chcemy przejechać przez Egipt, Sudan, Etiopię, Kenię, Tanzanię, Mozambik, by zakończyć ją w Kapsztadzie w Republice Południowej Afryki.
- Taka wyprawa to nie w kij dmuchał. Czy doświadczenie zdobyte podczas rajdu dookoła Polski to nie za mało?
- Oczywiście, że rajdu dookoła Polski nie można porównywać z wyprawą do Afryki. Wiem, że czeka nas duże wyzwanie. Zdajemy sobie sprawę z licznych zagrożeń, przede wszystkim z panujących tam chorób tropikalnych, klimatu, niebezpieczeństwa ze strony zwierząt, a także uzbrojonych ludzi. Ale zdecydowaliśmy. Jedziemy!
- Rozumiem, że do rajdu musicie się solidnie przygotować. Jak wyglądają treningi i logistyka?
- Na taką wyprawę nie można decydować się z dnia na dzień. Nie można też wyruszyć bez wcześniejszego przygotowania, które wymaga sporo pracy i cierpliwości. Dlatego już od dłuższego czasu opracowujemy trasę, sporządzamy kalkulacje, czytamy wszystkie dostępne publikacje o interesujących nas rejonach, no i oczywiście wytrwale trenujemy jazdę na rowerach. Mamy nadzieję, że ta wyprawa będzie niepowtarzalną okazją do zgłębienia informacji o wspaniałej przyrodzie, kulturze, zwyczajach, jak i codziennym życiu tubylców. Chcemy też pokazać, że zwiedzanie świata rowerem jest możliwe i zdrowsze, zarówno dla człowieka, jak i środowiska.
Rozmawiał, Marek Weckwerth,
Gazeta Pomorska, 26 lutego 2009