Witamy na stronie stowarzyszenia | Dzisiaj jest czwartek 21 listopada 2024
Logowanie     Rejestracja     Home     Mapa serwisu     Kontakt     pl en de

Obraz Frankfurtu nad Menem w oczach rowerzysty


Będąc we Frankfurcie nie dysponowałem niestety własnym jednośladem, więc musiałem zadowolić się zwiedzaniem tras rowerowych jako dwuśladowy ośmiokołowiec... Zatem uzbrojony w rolki ruszyłem w drogę, aby jak ‘Wuj Mat z podróży’ zdać Wam relację:

Moje pierwsze spostrzeżenie to ilość rowerzystów – jest ich stanowczo więcej niż w Toruniu, gdzie człowiek na rowerze, to ciągle dzieciak, dziwak albo biedak. Jeżdżą starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni, biali i kolorowi :). A jak tylko wychodzi zza chmur słońce rowerzystów robi się naprawę dużo. Generalnie tutejszych rowerzystów podzieliłbym na dwie kategorie – tacy ‘komunikacjoniści’, czyli osoby korzystające z roweru jako zwykłego środka transportu. Ubrani są w zwykłe codzienne ciuchy, (widuje się garnitury z krawatem), wiozą torby z zakupami, kosze, torby z laptopami do pracy itp. Nie zawsze noszą kaski, choć zdarza się zobaczyć kobietę w chuście na głowie i wciśniętym na to wszystko kaskiem, ale widząc ich wieczorem zawsze zauważam elementy odblaskowe, światła, często coś odblaskowego na ubraniu, a prawie zawsze odblaskowe opaski – tutaj poszanowanie własnego życia, albo po prostu świadomość jest jakby wyższa niż u nas. Drugi rodzaj to ‘fajterzy’ – najczęściej faceci, w obcisłych, odblaskowych ciuchach, w bajeranckich kaskach (często z odblaskowym pokrowcem) na sportowych maszynach, pędzący jak przecinaki, do nich oczywiście należą kurierzy- prawdziwi magicy. Oni zawsze są z daleka widoczni, oświetleni i nie wahają się trąbić (np. Airzundem) na przechodniów. No i oczywiście są też ‘dziwacy’ – rowery niestandardowe – choppery, rowery poziome itp.

Poruszając się po mieście i najbliższej okolicy dochodzę do wniosku, że samych ścieżek jest stanowczo więcej niż u nas. Jeżeli już jakaś jest, to najczęściej jest po obu stronach jezdni (co w naszych warunkach jest wręcz ekstrawagancją) Niestety tak jak u nas nawierzchnia bywa bardzo zróżnicowana (co na rolkach szczególnie rzuca się w oczy... i nogi) i można spotkać zarówno asfalt (fakt że znacznie częściej niż u nas) jak i kostkę betonową (i to nie zawsze niefazowaną), czasem nawet bruk, albo ścieżki gruntowe. Te ostatnie spotykałem naokoło miasta, gdzie wyprowadzona jest cała sieć ścieżek, którymi co weekend poruszają się całe masy rowerzystów, biegaczy, rolkarzy i zwykłych spacerujących, są one tak znakomicie utwardzone, że bez większych problemów można przejechać na rolkach. Standardem kolorystycznym przyjętym tutaj jest czerwona kostka dla pieszych i szara dla rowerzystów, choć podobnie jak u nas, zdarza się oznaczenie odwrotne. Bardzo często spotkać można ścieżkę pieszo-rowerową ze wspólnymi przejazdami przez ulice ze światłami wzbudzanymi ręcznie, choć w miejscach gdzie idzie główna droga, ścieżka jest potraktowana także jako główna i rowerzyści nie czekają na zielone. Prawie nigdzie (przy ścieżkach dzielonych) nie zauważyłem stanowczego oddzielenia części pieszej od rowerowej, czy to w postaci obniżenia drogi, czy krawężnika, czasami jedynie widać słupki dzielące ruch pieszy od rowerowego. Ani razu nie musiałem zatrzymywać się, ba nawet zwalniać (przypomnę, że mówię o jeździe na rolkach!) przed krawężnikiem. Po prostu tutaj przy każdym przejściu dla pieszych, czy przejeździe ścieżki rowerowej przez krawężnik jest on obniżany dokładnie do poziomu gruntu, do tego stopnia, że podróżowanie po całym mieście, nie sprawia najmniejszych problemów. Niektóre ścieżki są oddzielone od części pieszej pasem zieleni i stykają się bezpośrednio z jezdnią – wtedy zawsze ścieżka jest wyżej niż jezdnia. Oznakowanie jest bardzo mocną stroną tutejszej sieci ścieżek. Oznakowanie poziome robione jest za pomocą bardzo grubej warstwy odblaskowej farby, (co na rolkach wkurza, bo grubość farby jest większa niż wysokość krawężników) rowerzyści bardzo często mogą jeździć w obie strony jednokierunkowych ulic – zarówno tych osiedlowych jak i w centrum miasta, co wyraźnie jest oznaczone, zarówno znakiem pionowym, jak i wizerunkiem rowerka wymalowanym na skrzyżowaniu – żeby widok rowerzysty nie zaskoczył kierowcy. Nie zauważyłem tu ani razu ścieżki, która urywa się nagle i ... radź sobie sam... rowerzysta zawsze bezpiecznie i jasno prowadzony jest dalej, nigdzie nie widziałem zabawnego rozwiązania, rodem z naszych dróg, gdzie ścieka kończy się przed skrzyżowaniem, a potem zaczyna na nowo za nim – często wydzielony jest specjalny pas dla rowerów – wyraźnie, grubą linią, z ‘rowerkami’, czasem oddzielona krawężnikiem. Zachęcające do jazdy na rowerze jest także to, że spośród 15 mostów, których się tu doliczyłem !wszystkie! są dostępne dla rowerzystów. Większość posiada wydzielone pasy, jeden jest dostępny tylko dla pieszych i rowerzystów (z pięknymi podjazdami), jeden w zasadzie tylko dla pieszych – ale jest winda, dzięki której można wjechać do góry bez konieczności dźwigania roweru po schodach i ostatni kolejowy – z wydzielonym pasem pieszo-rowerowym uzbrojony w specjalne rynny ułatwiające wprowadzenie roweru po schodach.
Przemieszczając się po mieście zarówno na rolkach jak i na piechotę zauważyłem, że Frankfurt także nie jest wolny od jednego z naszych problemów -samochody parkujące na ścieżce- Czasem można zauważyć ten problem, choć w wielu miejscach spotkać można zapobiegające temu słupki. Drugi z często spotykanych problemów w Polsce – piesi na ścieżkach tutaj także nie należy do rzadkości – szczególnie w samym centrum, gdzie jest ogromna ilość przyjezdnych, nawet w miejscach, gdzie część piesza oddzielona jest od części rowerowej pasmem zieleni spotkać można spacerujących nią pieszych. Niestety jest to chyba nie do uniknięcia, ale jakoś wszyscy sobie radzą.

W całym mieście spotkać można setki stojaków na rowery. Naliczyłem się kilku rodzajów stojaków, lecz najpopularniejszym (i chyba najlepszym dla rowerzystów) jest najprostszy, wykonany ze zwykłej wygiętej rury. Zwykle tego typu urządzenia ustawiane są w większych grupach i znaleźć je można przed każdym urzędem, pocztą, budynkiem administracyjnym czy uniwersyteckim, dworcem i w wielu innych miejscach. Widać, że miasto zachęca swoich mieszkańców do korzystania z tego typu środka transportu. Wydaje mi się także, że kradzież rowerów nie jest tu tak wielkim problemem – idąc przez dwa miesiące do pracy tą samą drogą codziennie widywałem przypiętego do słupa nowoczesnego citybajka. Zawsze w tym samym miejscu. U nas po kilku dniach by znikł, choć zdarzało mi się znaleźć „chrupki” czyli marne pozostałości po rowerze ciągle przypięte do stojaka, słupa, cały osprzęt możliwy do odkręcenia został odkręcony. Jednak wydaje mi się, że raczej takie przypadki pojawiają się jak roweru nikt nie rusza przez dłuższy czas, jak zaczyna rdzewieć, porzucony przez właściciela.
We Frankfurcie działają, co najmniej dwie firmy wynajmujące rowery na godziny. Jedną z nich jest DB, czyli odpowiednik naszego PKP. Rowery zapięte są na szyfrowe zapięcie, do którego dostajemy kod dzwoniąc na specjalny numer telefonu po uprzednim zarejestrowaniu się. Rozliczamy się podając przez telefon kolejny kod wyświetlony na wyświetlaczu roweru po zakończeniu naszej wyprawy. Rowery te znajduje się wszędzie i zostawia się je tam, gdzie akurat wypadło (podając oczywiście lokalizację pod koniec korzystania z roweru). Są one z daleka rozpoznawalne – widać, że są robione na zamówienie i nafaszerowane jakąś elektroniką, druga firma, którą zauważyłem na ulicach korzysta ze standardowych rowerów wyróżniających się jedynie reklamą między rurami ramy. Wynajęcie w niej roweru na godzinę kosztuje 1EUR, a na całą dobę 5EUR. Dla porównania docelowy bilet komunikacji miejskiej (umożliwiający dojazd z punktu zakupu do miejsca docelowego, dowolnym miksem połączeń autobusowych, tramwajowych, metro i kolejką podmiejską, bez robienia przerw w podróży i wykorzystując najkrótszą trasę, przy czym wszystko w granicach miejskich) kosztuje 2,2EUR, a bilet całodzienny 5,6EUR. Wynajęcie roweru w DB jest droższe, ale ciągle jest to sensowne rozwiązanie. Dodam jeszcze, że podróż z rowerem w środkach komunikacji miejskiej jest zakazana w godzinach szczytu, a w innych godzinach nie trzeba płacić dodatkowego biletu dla naszego bicykla.

Swój pobyt we Frankfurcie przerwałem na kilka dni wizytą w innym europejskim mieście – notabene naszym ‘bliźniaczym’ mieście Leiden w Holandii.
Tutaj mamy do czynienia z zupełnie inną bajką. Ci, którzy byli wiedzą o co chodzi, Ci, którzy nie byli muszą to zobaczyć, bo trudno to sobie wyobrazić rowerzyście z Polski, z Torunia. Najogólniej można by całą sytuację ująć w ten sposób, że ścieżki i infrastruktura rowerowa obejmuje całe miasto i okolice poza nim. Tutaj przewidujący urbaniści, wbrew ogólnym trendom i na przekór ekologii pobudowali także drogi dla samochodów wzdłuż głównych linii komunikacyjnych miasta :) Rower jest to urządzenie, za pomocą którego KAŻDY Holender, bez względu na wiek, płeć, czy też zamożność wykorzystuje do codziennej komunikacji. Tutaj wyjście z domu, w naturalny sposób wiąże się z wzięciem roweru. Czyli sytuacja zupełnie odwrotna niż u nas – gdzie rower jest zwykle ostatnim środkiem transportu, jaki rozważamy. Dodatkowo dla Holendra nasze powody odrzucenia tego transportu są śmieszne – tutaj jeździ się latem i zimą, przy mrozie i deszczu, jadąc do pracy (garnitur, aktówka), na zakupy (kosze, siatki, buty na obcasie), w dzień czy w nocy, na przyjęcie, czy do sąsiedniego miasta (np. 20km) W ciągu kilku dni spotkałem więcej rowerów, niż w ciągu roku w Toruniu – są to najczęściej ‘holendry’ – czyli stare, proste rowery miejskie, w których nikt nie smaruje łańcucha, nie reperuje, a których koła pompuje się raz do roku. Rowery są bardzo często zardzewiałe, często pomalowane ‘domowym’ sposobem na wszelkie możliwe kolory i ich zestawienia, bywają też oklejane gazetami, tapetami, kolorową taśmą izolacyjną, a każdy z nich, jedyny w swoim rodzaju.
Holendrzy mają specjalne przyczepki dla dwójki, czwórki i szóstki dzieci, mają rowery z wielką skrzynią między kierownicą a przednim kołem, gdzie wozi się kwiaty, dzieci albo zakupy, mają rowery poziome, rowery z dodatkowym siodełkiem na ramie dla dziecka, drugim na kierownicy a trzecim na bagażniku. Mają rowerki bez przedniego koła doczepiane do siodełka rodziców, drewniane rowerki bez pedałów, na których mali Holendrzy jeżdżą zanim dobrze zaczną chodzić. Mają tandemy i rowery trzyosobowe, na których jeżdżą najczęściej starsze małżeństwa, mają całą masę rowerów składanych. Mają hamulce bębnowe, osłony z pleksi na kierownicy jak w skuterach i planarne przerzutki. Ścieżki biegną zawsze i wszędzie – jeżeli są nie wydzielone, na ulicy, to najczęściej kolor asfaltu jest czerwony. Na rowerze jeździ się zawsze szybciej i krócej niż samochodem a postawić go można wszędzie. Stojak rowerowy stoi na każdym wolnym metrze kwadratowym Holandii – tam gdzie mamy dwa miejsca parkingowe dla samochodu, wzdłuż kanału, będą cztery stojaki na rowery. Mimo to rowerów jest zawsze więcej i są przypinane wszędzie – do mostów, do drzew, płotów, wszędzie.


Rowerzysta w Holandii ma zawsze pierwszeństwo, na każdym skrzyżowaniu, na którym nie ma świateł, ZAWSZE. Dodatkowo czymś, co niesamowicie ułatwia i zachęca do korzystania z rowerów są oznaczenia pionowe – wszędzie można znaleźć znaki dla rowerzystów informujące, w jakim kierunku i w jakiej odległości są poszczególne charakterystyczne punkty w mieście, najbliższe miejscowości itp., dlatego jak tylko wiemy, dokąd chcemy dojechać, trafimy tam bez najmniejszego problemu. Przy tym wszystkim, najbardziej mi się podoba to, o czym my czasem zapominamy walcząc z nielubiącymi nas urzędnikami i kierowcami – rower to środek transportu niesamowicie elastyczny. Na rowerze wjedziemy na każdą ulicę, po każdej nawierzchni. W Holandii bardzo często oznaczenia pasów rowerowych traktowane są symbolicznie, a rowerzyści wylewają się na boki. Czasami jeżdżą pod prąd. Niekiedy droga skręca pod kątem 90stopni, ponieważ inaczej nie dało się jej zaprojektować, czasami (w miejscach małego natężenia) jest naprawdę bardzo wąska, tak, że mijając się z innym rowerzystą trzeba dojechać maksymalnie do krawędzi i zwolnić. Nie twierdzę, że nie powinniśmy na takie szczegóły zwracać uwagi naszym urbanistom – oczywiście zawsze tam, gdzie można uniknąć tego typu utrudnień powinniśmy do tego dążyć, ale elastyczność tego środka transportu w połączeniu ze świadomością tamtejszych kierowców (jadąc samochodem musimy wiedzieć, że rower może pojawić się wszędzie), powodują, że to rowerzysta zawsze jest górą, zawsze pierwszy i zawsze bezpieczny
Pozostaje nam tylko marzyć, że kiedyś skorzystamy z doświadczenia Holendrów w naszym bliźniaczym mieście.

Pozdrawiam wszystkich, którzy od czasu do czasu lubią zostawić za sobą tylko jeden ślad.

Maatzey



Poniżej jeszcze kilka zdjęć z Frankfurtu nad Menem.




Widoczne dla kierowców samochodów oznaczenie poziome drogi rowerowej



Nakaz jazdy prosto nie obowiązuje rowerzystów



Oznakowanie pinowe dla rowerzystów

Wyraźne separatory



Rower policyjny

Rower taksówka

Rower poziomy 1

Rower poziomy 2






wyedytowano: 2008-05-27 11:07
aktywne od dnia: 2008-05-25 18:39
drukuj  
Komentarze użytkowników (15)
matixg, 2008-05-26 08:48:22
Bardzo fajnie się czytało, pozdrowienia dla autora  ;)
Remasia, 2008-05-26 10:26:22
Bardzo szczegolowa analiza. Moze warto jeszcze dodac ze w Holandii koszty parkowania samochodu (i ograniczona ilosc miejsc) tez bardzo pozytywnie wplywaja na ilosc uzytkownikow rowerow.
Zapraszam autora do czestszego testowania sciezek rowerowych w Holadnii. Moze w ramach kontunacji tej analizy czas na rajd rowerowy po calym kraju? Z przyjemnoscia zajme sie organizacja!
Asia
pietruch, 2008-05-26 16:22:44
Super relacja. Dzięki!

Do Lejdy wysłałbym delegacje urzędników MZD. Wkońcu wykorzystano by w jakiejś słusznej sprawie istnienie miast partnerskch  :)
Wansem, 2008-05-26 21:00:47
Swietna relacja prawdziwego pasjonata i marzyciela cyklisty.
mam nadzieje, ze za kilka...nascie lat doczekasz w Toruniu
tak wspanialych ulatwien dla cyklistow.
Przydalaby sie nastepna relacja z Chin - wszak cyklistow tam na miliony,a czy maja sciezki warto przesledzic, czego zycze autorowi!!!
pietruch, 2008-05-26 21:58:54
Chyba każdy rowerzysta, który zna rozwiązania z 'zachodu' chętnie by je zobaczył również w Toruniu, Polsce, nie tylko autor tekstu  :P

Polska leży w Europie, nie Azji to co to za porównanie z Chinami  :P
pietruch, 2008-05-27 00:07:47
Jeszcze a propos Chin.

http://photo.dashnet.pl/foto/azja/chiny691.jpg
http://photo.dashnet.pl/foto/azja/chiny692.jpg
http://photo.dashnet.pl/foto/azja/chiny693.jpg

Więcej w wątku:
http://www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=551345

Co Ty na to Wansem  :P Szeroki asfaltowy pas dla rowerów i riksz   :o k
Oczywiście nie twierdzę, że tak jest wszędzie.
tymianek, 2008-05-27 10:45:47
No Panie Macieju... Artykul mam nadzieje zostal juz przeslany do wladz Torunia, moze by sie w koncu zmienilo na lepsze i moglibysmy miec u nas druga Holandie.I mostu nie trzeba by bylo budowac  ;)
pawel, 2008-05-27 22:45:08
artykul Macieja elegancki 8)

zwrocilem w nim uwage na 2 kwestie. jak pisze slusznie Maciej rower to tak specyficzny srodek transportu, ze "zmiesci sie" wszedzie. to min. dlatego, pomimo braku dobrej infrastruktury, wiele osob jezdzi na rowerze po Toruniu. jezdza po chodnikach, ulicach, sciezkach, gdzie popadnie. jedni wola szybciej, drudzy bezpieczniej. byleby tylko nie zostac rozjechanym przez samochod i nie zosatc zlapanym przez policje za jezdzenie po chodniku czy po pasach:) ilosc rowerzystow w Toruniu to ŻADNA zasluga MZD.

druga kwestia jest bardziej istotna. to wladze miasta, zarowno we Frankfurcie jak i w Lejdzie staraja sie, aby rowerowa infrastruktura byla atrakcyjna dla jej uzytkownikow. to dzialania miasta bezposrednio wplywaja na to, iz rower staje sie konkurencyjny wobec samochodu. to dzialania urzednikow moga wplynac na przekonanie do roweru jako codziennego srodka komunikacji miejskiej nieprzekonanych miekszancow Torunia. ci mieszakncy ktorzy dzis uzywaja roweru nie musza byc przekonywani.

wladze Torunia myslaly, ze przyjmujac Program komunikacji rowerowej w prosty sposob rozwiaza problem infrastruktury rowerowej. przeciez jest program, przeciez budujemy!!
na zachodzie urzednicy wiedza doskonale, ze budowanie infrastruktury rowerowej musi miec jakis sens. u nas polega to przede wszytkim na budowaniu dla budowania. a ze tak jest, najlpiej widac przy super inwestycji przy Warnenczyka/ Kaszowniku...

czy jest szansa, ze kiedys to sie zmieni? ile czasu musi dzialac RT aby pojawily sie pierwsze efekty?
1,5 roku to za malo jak widac...
stefanolszewski, 2008-05-28 16:35:33
Rzetelnie to Maciej opisał: byłem tam, widziałem, jeździłem (również prezentowałem przykłady na stronkach RT). Komentarze do artykułu powyżej są krytyczne w porównaniach do naszych warunków. Nie mogą być zresztą inne. Często pienimy się, i też słusznie. Jednak trochę musimy rozgrzeszać naszą rowerową biedę. Ze ścieżkami rowerowymi jest ten sam problem co z budową autostrad. Dopiero obecny boom motoryzacyjny wymusza ich budowę. Do lat 90 - tych jeździły trzy samochody - na krzyż - na godzinę. Rowerów było nieco(!) więcej, ale starczało im miejsca do jeżdżenia. Nb. moje pokolenie (60-latków) jeszcze rowerów na komunię (a nawet zegarków) nie otrzymywało:-) W mojej klasie maturalnej w Chełmży tylko troje miało rowery w tym jeden "wyścigówe", a ja miałem przez dwa lata rower bez łańcucha, sic. Urodzonemu w 1969 r. synowi rower załatwiłem (wreszcie kupując) w końcówce lat 70 - tych na ul. Kijowskiej w W - wie, w Toruniu nie miałem chodów, a więc i szans. A porównajcie to, do np. sklepu rowerowego Leśniewskiego na Skarpie. Podaż kiedys niewyobrażalna.
Zachód już w tym czasie "opływał" w dobra techniczne i nie tylko. Nasze transformacyjne przyśpieszenie zaskoczyło wszystkich i wszystkie dziedziny życia. Rower (tak jak i samochód) może mieć każdy. Musiał więc powstać pass i problemy w ruchu ulicznym. Nie da się od razu zbudować Krakowa.
Inna sprawa, że wszystko idzie za wolno i często bezmózgowo.
Po to mamy jednak organizacje cyklistów i nasz RT wśród nich, abyśmy z urzędowym i planistycznym lekkomózgowiem walczyli. Nasze stowarzyszenie robi to dobrze, a zaangażowanie Pawła podziwiam. Nie wpadajmy jednakże w stres z przysłowiową ku...cą; prędzej czy później pozamiata się, jestem optymistą. Bijmy więc na alarm, ale z rozsądkiem i krztą wyrozumienia.
Pozdrowerek






hihi! hihi!
Maatzey, 2008-05-30 08:47:26
Dziękuję wszystkim za komentarze. Do podobnych wniosków dochodzimy - rower wjedzie wszędzie i ci co chcą jechać zawsze sobie dadzą radę - to czy zrobią to bezpiecznie, czy zgodnie z prawem w dużej mierze zależy od Włodarzy naszego Grodu. Jak na razie nie ma JEDNEGO roweru na drogach, który pojawiłby się w związku z jakąś polityką miasta - tego mi brakuje - spójnej polityki pociągającej za sobą działania wielu wydziałów naszego miasta. Niestety do tego potrzeba lidera, jak widać takowego Miasto nie ma. Jednak, jak pisze stefanolszewski nie można przesadzać i życzyć sobie bógwieczego, bo 'nie od razu Kraków zbudowano' - choć z drugiej strony MUSIMY stanowczo i kategorycznie przeciwstawiać się sztuce dla sztuki, czyli wykonaniu planu budowy ścieżek - lepiej zostawić obecną sytuację niż spieprzyć nowe rozwiązanie - będzie nieprzystające do warunków i wymogów rowerzystów, każdy będzie je skrupulatnie omijał a kasa - w błoto...
A co do dostępności rowerów, to swój pierwszy 'prawdziwy' rower - Orkan - zakupiłem po kilkugodzinnym staniu w kolejce do sklepu Waza na Nowym Rynku (dla ułatwienia dodam, że sklep ten handlował naczyniami) i nie były to lata głębokiej komuny
8)
Ozdrawiam.
macias, 2008-05-31 13:40:31
Swietny tekst, dziekuje!

Komentarz do komentarza Stefana, czyli o rozgrzeszania polskiej biedy. Cos za szybko poszlo to rozgrzeszanie:
a) jesli urzednicy nie sa w stanie nic zrobic, i w efekcie nic nie robia, niech zrezygnuja z posad, zaoszczedzone pieniadza sie przydadza

b) duzo mozna, chocby zmieniajac przepisy. Co do braku srodkow -- ile kosztuje raptem wystawienie stojakow rowerowych? ile kosztuje stworzenie preferencji dla firm parkingowych (oczywiscie rowerowych), zamiast kolejnej kanciapy z piwem (to jakies szalenstwo w Toruniu), moglaby powstac wypozyczalnia rowerowa badz parkingownia (zwlaszcza to drugie jest tansze w realizacji, a rowerzysci odetchneliby; w koncu moglbym sie pozbyc mojego drugiego roweru "na kradziez"). Stara konstatacja, ale prawdziwa -- TRZEBA CHCIEC
pawel, 2008-08-21 16:09:52
http://mypolacy.de/aktualnosci,rowerem-pod-prad,151.html

w kontekscie ewentualnego kontrapasa na ulicy Krasinskiego oraz otwarcia ulic jednokierunkowych w 2 strony dla rowerzystów   :)

zeby nie bylo, ze sie nie da wprowadzic takich rozwiazan   :o k
polamana, 2008-10-10 13:50:43
Piszesz,ze w Holandii rowerzysta ma pierszenstwo,niestety nie moge sie z tym zgodzic...przejezdzajac skrzyzowanie a wlasciwie juz konczac przejezdzac raem z kolezanka potracil nas samochod ja mialam zlamany kregoslup zmiazdzona reke ona zmiazdzona noge i powazny uraz glowy nie mialysmy tego pierszenstwa co wiecej chca nas uznac za winne spowodowania wypadku a kierowca?zyje sobie spokojnie dalej a my z osrodkow rehabilitacyjnych nie wychodzimy...i taka to jazda po pieknych holenderskich drogach...:(
pawel, 2008-10-10 14:23:33
polamana naprawde nie rozumiem o co Ci chodzi. przezylas z kolezanka tragedie, bardzo mi przykro, ale co w zwiazku z tym??

nie znam szczegolow zdarzenia, jakos Wasza wine musza motywowac. zreszta macie prawo wziasc obronce i bronic swoich racji przed sadem.

niestety wypadki zdarzaja sie wszedzie, czy to w polsce, czy w holandii czy w australii
eM, 2011-02-13 12:08:00
jesli chodzi o stojaki rowerowe... to obczajcie..
niektore calkiem przyjemniaste  ;)

http://www.zano.pl/mala-architektura/katalog/stojaki-rowerowe

a co do Holandii
to jazda z miasta do miasta na rowerze to czysta przyjemnosc.
i szczerze wątpie ze teraz uda sie taka infrastrukture zamontowac u nas..
Dodaj swój komentarz:


:) :| :( :D :o ;) :/ :P :lol: :mad: :rolleyes: :cool:
pozostało znaków:   napisałeś znaków:
kod z obrazka*
Ankieta
Jak oceniasz rok 2023 pod kątem rozwoju infrastruktury rowerowej w Toruniu?
ankieta aktywna od: 2024-03-19 21:25

Wspierają nas
Sklepy i serwisy rowerowe w Toruniu

Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242

Wszystkie Prawa zastrzeżone. Cytowanie i kopiowanie dozwolone za podaniem źródła.
SRT na Facebook