Witamy na stronie stowarzyszenia | Dzisiaj jest sobota 21 grudnia 2024
Logowanie     Rejestracja     Home     Mapa serwisu     Kontakt     pl en de

Rowerowa wyprawa Aliny i Roberta do Danii - WAKACJE 2023

Wakacje jak co roku spędziliśmy na rowerach. Poprzedni wyjazd był w góry więc w tym roku wypadło po płaskim.

Wybór padł na Danię. 10 lat temu byliśmy w Kopenhadze i kawałkiem wybrzeża przejechaliśmy do Helsingborgu a teraz chcielibyśmy dokładniej zwiedzić ten wyspiarski kraj.

Rower przygotowany do wyjazdu.
Oficjalny początek naszej wyprawy jest na dworcu Toruń Główny.
Polskie koleje, jeśli chodzi o przewóz rowerów, są niereformowalne. Zamiast ułatwiać życie rowerzystom to utrudniają. Na cały skład można zakupić jedynie 4-6 biletów do przewozu rowerów. Zapomnijcie o wyjazdach większą grupą. Bilety najlepiej kupić 3 tygodnie przed wyjazdem. My jedziemy do Świnoujścia z przesiadką w Poznaniu.
I na początek awaria siodełka... Oj bez tego to nie pojadę dalej, a w niedzielę nie ma szans na zakup części zapasowych... Na szczęście udało się naprawić :)
W Świnoujściu pierwsza przeprawa promowa.
I piękny zachód słońca nad morzem.
Jak za dawnych czasów wieczorny posiłek został zakupiony w Centrali Rybnej... Trzeba przyznać, że ryby były pyszne :)
Małym promem (już po ciemku) wracamy z centrum Świnoujścia w kierunku terminalu promowego.
I około 23:00 wjeżdżamy na prom do Szwecji.
Rowery bezpiecznie zaparkowane.
Można podziwiać nocną panoramę Świnoujścia podczas wyjścia z portu... Także jeszcze ostanie spojrzenie na Polskę...
Rano natomiast pierwsze spojrzenie na Skandynawie... Wpływamy do Treleborga.
Pierwsze metry to wyjazd z portu.
Jest po deszczu i te „ludki” z pomnika mogłyby już złożyć parasole.
Ciekawe czy pachną tak jak polskie róże?
Jak zwiedzać to zwiedzać...
Cudowna droga rowerowa wzdłuż wybrzeża w kierunku Malmo.
I nie tylko asfaltem ale czasem szutrówką.
Nowoczesna architektura w Malmo.
Szlaki rowerowe dobrze oznaczone, ale dojazd do centrum z powodu deszczu nie był taki łatwy.
Dotarliśmy i można pozwiedzać starówkę.
Aby przekroczyć cieśninę Sund nie ma innej możliwości tylko most dla samochodów i pociągów - udajemy się więc na stację kolejową.
Moja ulubiona rozrywka – zwalczanie maszyny do biletów.
W pociągu nie ma problemu z przewiezieniem roweru.
Z okien pociągu można podziwiać widoki.
I już w Kopenhadze.
Wita nas mnóstwo rowerów...
Chyba jedno z bardziej znanych miejsc na zrobienie sobie zdjęcia w Kopenhadze – bulwar z kolorowymi kamieniczkami.
A tego pana to chyba znają wszyscy – zwłaszcza dzieci – to pan Andersen.
Dalsze zwiedzanie... może mniej znanych miejsc w tym mieście.
Syrenkę mają mniejszą niż nasza warszawska...
Nocleg w stolicy.
Kontrola zapachu róż w ogrodach królewskich.
Ogrody piękne...
I można tu spotkać takich oto mieszkańców.
Okrągła wieża.
Na którą dawniej można było wjechać konno, karetą, samochodem... Dziś natomiast można jedynie wejść, więc nasze rowery musiały niestety zostać na dole.
Widok na Kopenhagę z wieży.
Wszechobecne tu rowery.
Jak zwykle wysyłam tradycyjne kartki pocztowe.
Koniec zwiedzania i ruszamy w dalszą drogę na południe.
Niestety nie możemy jechać za szybko bo zabraniają tego takie znaki... no i nie wiemy czy nie będzie stał jakiś policjant z radarem :)
Dobrze oznaczone szlaki rowerowe.
Ciekawe co tu się wydarzyło? Aż taka impreza była?
Przerwa na plaży.
Można popróbować lokalnych produktów.
Posiłek regeneracyjny – czereśnie.
Nocleg w deszczową noc.
Alina ma pięknie przystrojony rower :)
Jadąc przez mniejsze miejscowości trzeba uważać na lokalsów o czym informują znaki :)
Niedaleko naszego noclegu znaleźliśmy darmową chatkę do spania.
Szkoda, że nie dotarliśmy tu dnia poprzedniego, ale może podobne miejsca jeszcze uda nam się znaleźć.
Architektura tu jest bardzo interesująca.. jakbyśmy jechali przez skansen.
Kopalnia odkrywkowa na wybrzeżu.
Latarnia morska.
Posiłek w pięknych okolicznościach przyrody.
Zabytkowe ruiny kościoła
Na klifie.
Z dołu dopiero widać...
...ile spadło na dół.
Muzeum wojskowe – niestety zamknięte – zbyt późno tam dotarliśmy – ale można popatrzeć przez płot.
Na każdym kroku widać, że w Danii lubią rowery i rowerzystów.
Znaleźliśmy kolejną atrakcję: piramida.
I nawet można pojeździć we wnętrzu.
Na klifie.
Plaża kamienista.
Nie powstrzymało nas to przed kąpielą.
Gdzieś na rozstaju dróg.
Nocleg w lesie.
Wąskie dróżki.
Prowadzą na wybrzeże lub wzdłuż wybrzeża.
Ciekawa architektura sakralna.
W środku również można zobaczyć interesujące rzeczy.
Widok na most, którym niedługo będziemy jechać.
Najpierw jednak śniadanie.
Wjazd na most.
A na moście wieje... nawet bardzo...
Ciekawe kogo Alina chce na tej taczce wywieść?
Pomiędzy polami.
Docieramy na chyba najwyższy punkt na wyspie skąd roztacza się piękny widok.
Zboże, zboże, zboże... pola, pola pola...
Czasem jednak ciekawy odcinek terenowy.
Ale oznaczony jako szlak.
A takiej niespodzianki jak terenowy zjazd o takim nachyleniu to się tu nie spodziewaliśmy...
Z górki na pazurki.
Interesujące konstrukcje rowerowe.
Aby móc podziwiać klif w całej okazałości trzeba pokonać sporo schodów.
I oto on w pełnej krasie.
Naprawa przebitej dętki.
Miejscowa fauna.
Przydrożną mapę...
Można skonfrontować z naszą a przy okazji coś zjeść.
Kolejna mokra noc...
I kolejna naprawa koła.
Z tej wyspy można się wydostać jedynie promem i to takim zabytkowym mającym ponad 100 lat.
No to wsiadamy.
Prom zabytkowy ale bilety kupuje się w automacie w takiej oto budce.
Brama na szlaku.
Wąsko tu...
Można poplażować.
Można też najeść się czereśni.
Podziwiając wiejskie zabudowania jak ze skansenu.
Można też zdobyć górę.. no była to tylko góra drewna ale zawsze to jakiś sukces jeśli nie ma innych gór.
Miasteczka są zadbane i urokliwe.
Kolejny nocleg gdzieś w buszu.
W miasteczku Maribo trafiliśmy na festiwal jazzowy.
Nasłuchaliśmy się muzyki to teraz wracamy na łono natury.
I udajemy się do parku...
...safari.
Gdzie zwierzęta chodzą pomiędzy zwiedzającymi lub odwrotnie.
Alinie bardzo podobały się żyrafy.
Inne zwierzęta oczywiście też wzbudzały jej zainteresowanie.
Króla Juliana z bajki o pingwinach z Madagaskaru można było wręcz pociągnąć za ogon :)
Słoń pokazał nam się w pełnej okazałości.
Wielbłądy natomiast siedziały w dużej grupie i nie bardzo podobała im się nasza obecność.
Nosorożce na wyciągnięcie ręki.
I taki pojazd stał zaparkowany... chyba cysterna :)
Chwila relaksu.
A za tą atrakcję Alina chciała mnie zabić :)
Po wyjeździe z parku safari mieliśmy okazję zważyć się na wadze dla ciężarówek... No i zestaw rower+rowerzysta waży 120 kg.
Polski szprot nad duńskim morzem smakuje wyśmienicie :)
Ciekawe co jest na końcu tęczy?
Kolejne urokliwe miasteczko z wąskimi uliczkami... Ściemnia się powoli więc trzeba szukać noclegu...
Tym razem mamy szczęście i śpimy w specjalnych chatkach dla turystów.
Rano czeka na nas kolejny prom.
Po zejściu z promu kontynuujemy podróż poprzez wioski...
I oglądamy kolejne atrakcje np. wiatrak...
...albo pałac.
Przez ten most przejechać było niezmiernie ciężko gdyż wiało okrutnie!
Ulica parasolowa.
Pomnikowa poza.
Jeden z większych i chyba najstarszy budynek w tym miasteczku.
Bardzo często droga w Danii prowadzi wzdłuż wody.
No ja już zaczynam się zastanawiać czy to Dania czy Niderlandy... Co kawałek wiatrak...
Nocleg obok opuszczonej leśniczówki gdzieś w środku lasu... Powiem, że mieliśmy szczęście... Trudno jest znaleźć las a co dopiero opuszczoną leśniczówkę.
Oj będzie padać! Szukamy jakiegoś schronienia... może przy wiatraku coś będzie...
Niestety daszka żadnego nie ma ale chociaż ławki... więc nakrywamy się folią.
I jemy śniadanie :)
Po porannych przygodach z deszczem docieramy do zamku Egeskov.
Rower można bezpłatnie naładować... Więc podłączam mój kabelek.. i ładuje.. akumulatorki do aparatu :)
Ogrody zamkowe zachwycają.
Mnogość i różnorodność roślin również.
Na dworze znów pada a my oglądamy kolekcję strojów.
Komnaty zamkowe.
Zbiór zabawek na zamkowym strychu.
A także sprzęty codziennego użytku wykorzystywane np. w zamkowej kuchni.
Widok na dziedziniec i ogrody... niestety martwią nas kolejne chmury deszczowe...
No to zwiedzamy dalej... można tu obejrzeć stare rowery.
I wypatrzeć bardzo nietypowe okazy tj. np. ten tandem.
Oprócz rowerów są też inne pojazdy.
Np. pierwszy elektryczny samochód Milburn Light Electric z roku 1914!
W kolejnej hali wystawione są samochody, samoloty, skutery...
Przechodząc obok myśliwca udajemy się do hali z wystawą motocykli.
A tam w dość niespotykany sposób (podwieszone na wysokości oczu) oglądamy takie cudeńka.
Wiele eksponatów czeka na odrestaurowanie a wśród nich wypatrzyliśmy taki oto polski kultowy pojazd.
Kolekcja dotycząca służb ratunkowych zawiera mnóstwo wozów strażackich, karetek, radiowozów a nawet karawan.
Uff... trzeba coś zjeść przed dalszym zwiedzaniem... frytki były pyszne.
Cała wielka hala została poświęcona na sprzęt turystyczny zarówno dawny jak i współczesny: namioty, kampery, przyczepy kempingowe i inny sprzęt dla turystów/podróżników.
Po pięciu godzinach zwiedzania jako ostania atrakcja park linowy... taka wiśienka na torcie :)
W Danii naprawdę kochają rowery – widać to na każdym kroku.
Ulewa dopadła nas na rondzie i trzeba było szybko przeprowadzić akcję „folia”.
W miejscowości Arslev dzięki uprzejmości właścicieli szkoły dla psów mieliśmy nocleg pod dachem a także poczęstowali nas wybornym lokalnym piwem.
Pogoda się poprawiła i docieramy do Odense – miasta Andersena.
Dom w którym się urodził jest bardzo skromny a w środku mini muzeum.
Duże multimedialne muzeum poświęcone pisarzowi zostało dopiero niedawno otwarte i robi wrażenie.
W centrum miasta oglądamy historyczną zabudowę.
Dosłownie na każdym kroku napotykamy akcenty związane z Andersenem.
A tak wygląda dom w którym mieszkał i pracował.
W Odense znajduje się również narodowe muzeum kolei duńskiej.
Jedną z głównych atrakcji jest przejażdżka zabytkowym składem, który ciągnie parowóz.
Ekspozycje pokazują rozwój duńskiej kolei i można tu obejrzeć zarówno starsze modele lokomotyw i wagonów jak i te trochę nowsze...
Ja dołączyłem do Gangu Olsena i...
... mogłem wsiąść do oryginalnej pomarańczowej lokomotywy wykorzystanej przez Gang do jednej ze swoich akcji...
Wśród wielu eksponatów udało nam się znaleźć również nasz rodzimy akcent.
No i oczywiście jak na Odense przystało spotkać niejakiego Andersena – który chyba właśnie gdzieś wyjeżdżał.
Ostatnim miejscem odwiedzonym w Odense była hala targowa z mnóstwem knajpek.
My zdecydowaliśmy się na pizzę z frytkami! Ciekawe połączenie :)
Koniec zwiedzania czas troszkę pojechać... znów wzdłuż wody...
Rowerowe akcenty na okrągło... czyli na rondach :)
Aby się przedostać z wyspy Fiona na Zelandię należy znów skorzystać z usług ichniego PKP.
Tak wygląda czereśniowe szczęście.
Przejeżdżamy wzdłuż terenów wojskowych więc czołg przy drodze nikogo nie powinien dziwić.
Chwila odpoczynku i zadumy nad pięknem świata.
Kierownica Aliny wygląda coraz bardziej imponująco :)
Ruiny kaplicy Knuda Lavarda.
Oraz bardzo stary krzyż upamiętniający śmierć Knuda Lavarda.
W drodze na spokojny nocleg.
W darmowych „apartamentach” niedaleko historycznego młyna.
Katedra w Roskilde.
W której pochowanych jest większość monarchów Danii i czeka już zbudowany sarkofag dla obecnie panującej królowej Małgorzaty II.
Nowoczesna architektura osiedli czasem zadziwia.
A taki okaz to rzadko się trafia :) Alina zbiera grzyby.
A ja znów naprawiam koło! Jakiś pech mnie dopadł na tym wyjeździe...
I to się nazywa „daszek” na nocleg...
Rano planujemy dalszą trasę.
Przez las...
...docieramy do Kopenhagi.
Jeszcze ostania kąpiel w Danii.
I kierujemy się do centrum.
Jako członek Gangu Olsena oczywiście muszę lubić i pić piwo Tuborg.. także fotka pod siedzibą firmy obowiązkowa :)
Śniadanie postanowiliśmy zjeść w parku i tu spotkaliśmy przemiłą panią profesor antropologii z uniwersytetu, która poczęstowała nas pyszną tartą i rozmawiała z nami ponad godzinę.
Pod pałacem królewskim czekaliśmy na królową Małgośkę, ale jakoś chyba nie miała czasu z nami pogadać i zaprosić nas na kawę... szkoda... jej strata :)
Na stacji w Kopenhadze nie ma możliwości kupić biletu w automacie tylko trzeba iść normalnie do kasy biletowej...
Udało się i jedziemy do Malmo.
Z Malmo udajemy się w kierunku Ystad.
To już ostanie kilometry w Skandynawii.
Jeszcze tylko zwiedzanie Ystad, ostatnie zakupy...
...i na prom.
Parkujemy nasze ciężarówki pomiędzy innymi „tirami”.
I odpływamy zostawiając przyjazną Szwecję i Danię - pewnie jeszcze wrócimy do naszych północnych sąsiadów.
Świnoujście wita... Tym razem płyniemy w dzień.
Centrala Rybna to już sprawdzona miejscówka na zakup posiłku :)
W poszukiwaniu miejsca na nocleg skończyła nam się Polska!
I tym oto sposobem ostatni nocleg na wyjeździe spaliśmy u naszych zachodnich sąsiadów – na niemieckiej plaży.
I tym oto sposobem ostatni nocleg na wyjeździe spaliśmy u naszych zachodnich sąsiadów – na niemieckiej plaży.
I ostatni kurs promem na tym wyjeździe (już chyba nie jestem w stanie policzyć który).
W oczekiwaniu na pociąg można zjeść pyszne śniadanie pochodzące z Centrali Rybnej :)
Znów PKP - bilety kupiliśmy 2 tygodnie temu więc jedziemy bez stresu.
I najpiękniejsza panorama jaką można zobaczyć :)
Przejechaliśmy prawie 1000 km – dokładnie wyszło 992 km – oczywiście nie licząc pociągów i promów, których było co nie miara...


wyedytowano: 2023-12-16 00:02
aktywne od dnia: 2023-12-15 19:36
drukuj  
Komentarze użytkowników (2)
Andrzej, 2023-12-22 15:25:48
Dzięki za zdjęcia i opis. Jak zawsze wasza relacja jest ciekawa i pozwala na lepsze poznanie kraju i tras rowerowych, możliwości noclegu i atrakcji turystycznych.
Adam, 2023-12-28 23:29:35
Super wyprawa! Oby więcej!!! Pozdrawiam:)
Dodaj swój komentarz:


:) :| :( :D :o ;) :/ :P :lol: :mad: :rolleyes: :cool:
pozostało znaków:   napisałeś znaków:
kod z obrazka*
Ankieta
Jak oceniasz rok 2023 pod kątem rozwoju infrastruktury rowerowej w Toruniu?
ankieta aktywna od: 2024-03-19 21:25

Wspierają nas
Sklepy i serwisy rowerowe w Toruniu

Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242

Wszystkie Prawa zastrzeżone. Cytowanie i kopiowanie dozwolone za podaniem źródła.
SRT na Facebook