Ciekawy eksperyment przeprowadzono pod koniec września w Chotomowie (wieś w województwie mazowieckim). Przy jednej z ulic na której znajduje się przedszkole rodzice, których dzieci uczęszczają do tej placówki ustawili radar mierzący prędkość pojazdów. Wyniki kilkudniowych pomiarów okazały się zatrważające. W miejscu, w którym obowiązująca prędkość pojazdów wynosi 40km/h, 82% kierujących jechało szybciej. Okazało się też, że praktycznie tylko rowerzyści jechali przepisowo.
Tymczasem inne badania przeprowadzone na początku sierpnia na zlecenie Michelin Polska przez ośrodek badawczy KANTAR wykazały, że 83% rodziców dzieci w wieku szkolnym chciałoby aby na drogach w najbliższej okolicy szkół ograniczyć prędkość pojazdów do 30km/h. Przyznam, że niewiele z tego rozumiem. W miejscach gdzie są ograniczenia prędkości prawie nikt się do nich nie stosuje, natomiast zdecydowana większość chciałaby ograniczeń prędkości. Tylko co z tego, skoro te ograniczenia prędkości wprowadzane przy pomocy znaków drogowych na większości kierowców nie robią żadnego wrażenia. Nie działa już nawet groźba utraty prawa jazdy na trzy miesiące za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 50km/h. Komenda Główna Policji informuje, że do końca września zatrzymała aż o 63,6% praw jazdy więcej niż w tym samym czasie w roku ubiegłym. Jedyne co jeszcze zmusza do jazdy zgodnie z przepisami to niebieska tabliczka z napisem: Kontrola prędkości – Fotoradar. Wtedy rzeczywiście wszyscy jadą przepisowo, oprócz tych co się zagapią. Załóżmy więc, że w okolicach szkół postawiono by stosowne znaki drogowe ograniczające prędkość. Ilu kierujących jechałoby zgodnie z przepisami? Wygląda na to, że niewielu. Jeśli więc chcemy skutecznie ograniczać prędkość na drogach, to trzeba stosować takie rozwiązania z zakresu infrastruktury drogowej, które zmuszą do zdjęcia nogi z gazu. Jest takich rozwiązań bardzo wiele i nie są to tylko progi spowalniające. Wszystko jednak zależy od władz gmin i powiatów oraz zarządców dróg. To oni muszą zrozumieć, że prędkość zabija i nie mają żadnego obowiązku aby zapewniać komfortowy i szybki przejazd samochodom, kosztem pieszych i rowerzystów.
W Toruniu także w dalszym ciągu dochodzi do tragicznych wypadków, mimo tego, że władze miasta tak często podkreślają jak wiele robią dla poprawy bezpieczeństwa niechronionych uczestników ruchu. Być może czas na analizę, czy stosowane środki są na pewno skuteczne. Być może czas pomyśleć o innych rozwiązaniach. Być może trzeba wsłuchać się w głosy mieszkańców, którzy bardzo często proponują lepsze rozwiązania drogowe, niż zapatrzeni w szerokie arterie urzędnicy i projektanci. Rozdawanie odblasków pieszym i rowerzystom również na niewiele się zda, skoro samochody pędzą i niestety zabijają.
Joanna Jaroszyńska, Stowarzyszenie Rowerowy Toruń, Gazeta Pomorska, 9 października 2019 r.
Komentarze użytkowników (0) |
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz |
Dodaj swój komentarz: |
2024-12-19 22:31 Podróż Moniki szlakiem Green Velo przez Lubelszczyznę, Roztocze i Podkarpacie - WAKACJE 2024 |
2024-12-18 22:05 W poszukiwaniu Troli - Norwegia 2024 - rowerowa wyprawa Aliny, Ani i Roberta - Wakacje 2024 |
2024-12-16 22:31 Wyprawa Grzegorza i Sławka po szlaku Green Velo cześć 3 (oby nieostatnia) - WAKACJE 2024 |
2024-12-15 21:46 Beata i Bogusław zwiedzają zwiedzają Bergen - WAKACJE 2024 |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242