Nie jestem szczególną fanką systemów rowerów publicznych, w tym także Toruńskiego Roweru Miejskiego. Być może wynika to z faktu, że praktycznie od zawsze posiadam własny rower i nie trzeba mnie było zachęcać w sposób szczególny do korzystania z tego środka transportu. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że nie każdy ma odpowiednio dużo miejsca w mieszkaniu, aby trzymać w nim rower, a niestety parkowanie na ulicy, zwłaszcza w nocy jest nieco ryzykowne. Dla takich osób rower miejski to naprawdę wygodne rozwiązanie. Nie trzeba się również martwić o naprawy czy wymianę zużytych części. Dlatego doceniam to, że wiele osób korzysta z możliwości wypożyczenia takiego roweru i powiększa liczbę miejskich rowerzystów. Codziennie mijam przynajmniej kilka osób jadących na charakterystycznych niebiesko-czerwonych rowerach z koszykiem z przodu. Z tego powodu ważne jest dla mnie, aby cały system działał poprawnie i zachęcał, a nie zniechęcał do częstszego korzystania z roweru. Jednak dziś nie będę pisać o tym, czy Toruński Rower Miejski działa dobrze, czy nie ma problemów z wypożyczeniem i oddaniem rowerów, czy jeździ ich tyle, ile deklaruje operator systemu i czy każdy rower posiada przepisowe oświetlenie. Tych spraw powinna pilnować Gmina Miasta Toruń, która podpisała stosowną umowę z rzeszowską firmą RoweRes (obecnie Romet Rental Systems) - dostawcą usługi.
Dziś chciałabym napisać o zasadach korzystania z publicznych rowerów, a może bardziej o ich braku. Nie jest tajemnicą, że rowery miejskie wyławiano już z Wisły, znajdowano porzucone w krzakach, na trawnikach i przy śmietnikach. Nie jest tajemnicą, że często są dewastowane i równie często używane niezgodnie z przeznaczeniem. Niektórzy najwidoczniej nie do końca rozumieją, co znaczy słowo "publiczny" albo wydaje im się, że jak taki rower stoi na ulicy to jest niczyj i można bezkarnie go zniszczyć. Bezsensowny wandalizm zawsze trudno zrozumieć. Być może gdyby takie osoby miały świadomość, że zepsuty przez nie rower ktoś musi naprawić, a często jest to pracochłonne i skomplikowane, nie miałyby takiej frajdy z niszczenia. Być może gdyby wiedziały, że przez nie ktoś inny nie będzie mógł wypożyczyć roweru, bo po prostu zabraknie sprawnych pojazdów, nie wyrzucałyby ich byle gdzie. Niestety podobny los spotyka samoobsługowe stacje naprawcze dla rowerów, z których giną narzędzia, a pompkom rowerowym odcina się końcówki...
Trudno zaradzić takim sytuacjom, ale zawsze można przynajmniej zgłosić na infolinię operatora systemu, że gdzieś leży porzucony rower, a przypadki wandalizmu zgłaszać na policję lub straż miejską. W końcu prawie każdy z nas ma przy sobie telefon. Dbajmy o nasze otoczenie wspólnie, bez oglądania się na innych i bez szukania wymówek, że to nie moja sprawa i nic mnie to obchodzi. Brak reakcji na dewastowanie miejskich rowerów, stacji napraw czy innych elementów małej architektury jest niestety cichym przyzwoleniem na tego typu wybryki. Ostatecznie tracimy na tym wszyscy.
Joanna Jaroszyńska, Stowarzyszenie Rowerowy Toruń, Gazeta Pomorska 3 października 2016 r.
Komentarze użytkowników (0) |
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz |
Dodaj swój komentarz: |
2024-12-19 22:31 Podróż Moniki szlakiem Green Velo przez Lubelszczyznę, Roztocze i Podkarpacie - WAKACJE 2024 |
2024-12-18 22:05 W poszukiwaniu Troli - Norwegia 2024 - rowerowa wyprawa Aliny, Ani i Roberta - Wakacje 2024 |
2024-12-16 22:31 Wyprawa Grzegorza i Sławka po szlaku Green Velo cześć 3 (oby nieostatnia) - WAKACJE 2024 |
2024-12-15 21:46 Beata i Bogusław zwiedzają zwiedzają Bergen - WAKACJE 2024 |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242