44200 samotnie przejechanych kilometrów, 38 państw, 4 wymienione łańcuchy rowerowe. Tak w skrócie wyglądał ostatni rok Marka Dittmanna, który na dwóch kółkach okrążył świat.
Marek Dittmann prawdopodobnie jest pierwszym człowiekiem w historii, który dokonał takiego wyczynu. Były oczywiście przypadki objeżdżania świata w kilku częściach, z przerwami, ale żeby ktoś dziennie jechał 200 km? Nie, tego jeszcze nie było! - Później zwolniłem i robiłem mniejsze dystanse, żeby za szybko nie wrócić do Polski - śmieje się Marek Dittmann. - Decyzja była spontaniczna. Jedynym znakiem zapytania była wiza do Stanów. Miesiąc przed wyjazdem otrzymałem pozytywną decyzję i wtedy rozpoczęły się przygotowania. Zacząłem wyznaczać trasę, zaplanowałem mniej więcej czterdzieści tysięcy kilometry, czyli długość równika. Dodam, że nie jestem sportowcem, a jedynie amatorem, który zaczął aktywny tryb życia. Jeździłem w młodości, kiedy założyłem rodzinę nie było czasu. Trenować zacząłem miesiąc przed wyjazdem. Przed samym startem złamałem obojczyk, lekarze namawiali żebym plany przełożył. Zdjąłem gips i wsiadłem na rower.
Pan Marek został sam sobie organizatorem, sponsorem i jedynym bohaterem wyprawy.
Na swojej drodze spotkał mnóstwo przychylnych osób i był goszczony w praktycznie każdym kraju w którym się pojawił.Najmilej wspomina Chiny. - Bankomat nie chciał wypłacić mi pieniędzy. Pojechałem do kolejnego miasta i nic. Jedzenia miałem jeszcze na dwa dni, więc wiedziałem, że jakoś przetrwam. Pracownik jednego z banków powiedział, że mam poczekać, aż skończy pracę. Nie liczyłem, że zabierze mnie do domu, ugości, a na koniec jeszcze da pieniądze na najbliższe dni. Dopiero piątego dnia w Chinach udało pobrać się gotówkę.
Najtrudniejsze były ciepłe kraju, gdzie temperatura dochodziła do 30, 40 stopni Celsjusza. Meksyk, Peru, Chile, Kuba. Na Kubie było także ciężko o jedzenie, tam sytuacja najbardziej dała się odczuć po kondycji i sile, a także spadku wagi. Co podobno szybko zostało nadrobione, po wjeździe do Europy. Pan Marek przez cały rok w trasie nie przypomina sobie żadnej niebezpiecznej, czy niemiłej sytuacji. Jak mówi - sielanka! Spał, gdzie się dało: hotele, pensjonaty, gościnni ludzie, namiot, a jak było trzeba i las.
- Ciężko powiedzieć, jaki kraj jest najciekawszy. Rosja jest piękna ze względu na jezioro Bajkał, Syberię i piękną przyrodę. Chiny zupełnie inna kultura. Stany, Kanada, zatykający dech w piersiach wodospad Niagara... Najbardziej zaskoczyło mnie przejście graniczne z USA do Meksyku. Z pięknego, czystego kraju, wjeżdża się w brud, śmieci, na oknach kraty, na płatach druty kolczaste. Każdy kraj jest inny, każdy ma coś wyjątkowego, każdy warto zobaczyć. Cieżko porównywać i oceniać. Po prostu trzeba to zobaczyć - mówi.
MM Toruń>>, Żaneta Lipińska-Patalon, 22-05-2014
Komentarze użytkowników (0) |
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz |
Dodaj swój komentarz: |
2024-10-22 21:55 Rowerowa Masa Krytyczna - 26 października 2024 r. |
2024-09-26 21:46 Pismo do GDDKiA oddział Bydgoszcz w sprawie projektu rozbudowy DK 91 pomiędzy Toruniem a Łysomicami |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242