Rowery z nielegalnymi reklamami muszą zniknąć ze Starówki - artykuł z Gazety Wyborczej Toruń

Na Starówce pojawił się nowy trend - przedsiębiorcy przypinają rowery, na których umieszczają tabliczki reklamowe. Myślą, że dzięki temu nie zapłacą za reklamę w pasie drogowym

Taki rower stoi przypięty do słupa przy Collegium Maius UMK i reklamuje kawiarnię, kawałek dalej na ul. Piekary ktoś przyczepił następny z tabliczką zachęcającą do kupna pierników i pamiątek. Podobny jest też na ul. Szerokiej, w okolicach Biedronki. Do ramy przypięto reklamę restauracji na ul. Mostowej. - Jeśli przedsiębiorcy myślą, że dzięki temu obejdą prawo, to są w błędzie - mówi Marian Arendt z Miejskiego Zarządu Dróg. - Rower z tabliczką jest taką reklamą jak stojak.

Według ustawy o drogach publicznych reklamą jest nośnik wizualny w jakiejkolwiek formie wraz z elementami konstrukcyjnymi i zamocowaniami zamieszczonymi w polu widzenia użytkowników drogi. - Rower przecież jest elementem konstrukcyjnym, a reklama na nim jest nośnikiem - dodaje Arendt. - Żebyśmy nie byli wrednymi urzędnikami, to myślę, że najpierw wystosujemy pismo ostrzegające, że taki rower jest reklamą i poprosimy o jego usunięcie.

Zanim MZD wyśle pismo, musi udokumentować, że rower z reklamą rzeczywiście stoi w którymś miejscu. Pojawia się wtedy pracownik, który fotografuje jednoślad zajmujący pas drogowy, bo potrzebna jest cała dokumentacja. Jeśli rower nie zostanie usunięty, MZD naliczy karę. Jest ona dziesięciokrotnością opłaty za reklamę na Starówce, która wynosi 3 zł za dobę za każdy metr kw.

Rower mógłby wrócić dopiero wtedy, gdy przedsiębiorca dostanie zgodę miejskiego konserwatora zabytków. A jak konserwator jej nie usunie, to taka reklama karana będzie podwójnie. Ale ci, którzy legalnie będą chcieli postawić reklamowy rower, mają nikłe szanse na dostanie pozwolenia. - Ode mnie na pewno nikt takiej zgody nie dostanie - mówi Andrzej Szmak, dyrektor Biura Toruńskiego Centrum Miasta. - Nie przewiduję takich reklam w miejscach chronionych przez listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Na Starówce można też spotkać "staczy", czyli osoby, które stoją na mieście z tablicami reklamowymi, a także mężczyznę ciągnącego wielką beczkę z reklamą browaru. Co z nimi? - Tak jak mówi definicja: reklama musi być usytuowana w pasie drogowym, a jak coś się rusza, to usytuowane nie jest - komentuje Arendt. - Człowiek stoi raz metr bliżej, a za drugim razem metr dalej, więc nie jest na stałe w jednym miejscu pasa drogowego. Nie możemy tutaj skutecznie interweniować, bo cały dowcip polega właśnie na usytuowaniu reklamy.

st, Gazeta Wyborcza Toruń, 11.11.2013 r.