Był wieczór 15 sierpnia. Elżbieta K. wyjechała z córką na przejażdżkę. Ścieżka rowerowa pomiędzy Falborkiem a Brześciem Kujawskim prowadzi przez strome zbocze. W tym miejscu projektant pozostawił na środku kilka betonowych latarni.
Kobieta uderzyła w ostatni ze słupów. Lekarze próbowali walczyć o życie Elżbiety, ale bez skutku.
- Przyczyną był tępy uraz głowy - precyzuje Waldemar Kwiatkowski, zastępca prokuratora rejonowego we Włocławku.
Rodzina nie chce rozmawiać o wypadku, tym bardziej że niedawno córki Elżbiety straciły również ojca. Ale mówią inni. Ludzie w okolicy są wściekli.
- Wybudowali dziadostwo, nie ścieżkę! - Jan Piaskowski podciąga nogawkę spodni. - Do dziś mam ślad. Jechałem tu z górki, w pewnej chwili spadł łańcuch. Nie dało rady stanąć, no i zatrzymałem się na latarni. Cała noga spuchnięta. Od tamtej pory nie jeżdżę ścieżką, wielu ludzi woli jechać szosą, chociaż to nielegalne, bo przecież jest ścieżka.
Slalom z górki
Rok wcześniej w tym samym miejscu w podobny sposób zakończyła się przejażdżka Kazimiery Matusiak. - Była sobota, wybrałam się na zakupy - opowiada. - Syn chciał podrzucić mnie samochodem, ale odmówiłam, bo bardzo lubię jeździć rowerem.
70-letnia cyklistka prawdopodobnie zahaczyła o latarnię kierownicą. Pod wpływem szoku zdołała się jeszcze podnieść. Z napuchniętą ręką i złamanym obcasem doszła do domu. Dopiero na oddziale chirurgii urazowo-ortopedycznej zdiagnozowano złamanie kości przedramienia z przemieszczeniem. Do dziś Matusiakowa nie może wyprostować całkowicie palców.
- Kto wpadł na taki pomysł?! Jeszcze gdyby to było na normalnej drodze, ale słupy na górce?! - pomstuje Kazimiera Matusiak. - Wszyscy cieszyliśmy się, że będzie ścieżka rowerowa, a teraz ludzie zaczęli się bać, bo mniejszych wypadków było dużo więcej. Gdy tylko wyszłam ze szpitala, szłam tamtą drogą i dokładnie przed tym pechowym słupem uderzyła we mnie kobieta na rowerze. Gdyby nie wpadła na mnie, też wjechałaby w słup. Górka jest stroma, a droga wąska.
Wczesną zimą ubiegłego roku o słup zahaczyła Teresa Koncikowska: - Nie wiem, jak to się stało. Znam tę drogę bardzo dobrze, a jednak...
Koncikowskiej pomógł przejeżdżający listonosz. Przed złamaniami uchroniło kobietę grube zimowe ubranie. Lekarze stwierdzili wstrząs mózgu. Mniej szczęścia miała 12-letnia Natalia Mrozińska, wybitnie utalentowane dziecko, wielokrotna tryumfatorka ogólnopolskich turniejów tańca.
- Natalka chciała ominąć jeden ze słupów, ale nie udało się jej - mówi mama dziewczynki. - Skończyło się w szpitalu. Jeden z palców był złamany w czterech miejscach i do dziś córka nie odzyskała pełnej sprawności dłoni.
Bo koszty były wysokie
- Mam wrażenie, że przepisy nie nadążają za realiami - mówi wiceburmistrz Brześcia Paweł Małas. W urzędzie jest cała teczka z korespondencją w sprawie ścieżki. Bo trakt nie należy do miasta.
Ścieżka rowerowa powstawała w kilku etapach od lat 90. - Jako samorząd dołożyliśmy się do jej budowy - przyznaje burmistrz Wojciech Zawidzki. - Ale nie mieliśmy żadnego wpływu na projekt. Oczywiście, że słupów nie powinno tam być, ale z tego co pamiętam, sprawę blokowała wówczas energetyka.
W 2009 roku Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad wyremontowała odcinek drogi 62 w Brześciu, ale słupy na ścieżce pozostały. Dlaczego?
Dlatego, że pieniądze na drogę w Brześciu pochodziły z koszyka pod nazwą "odnowa”. "Zakres prac mógł polegać TYLKO na odtworzeniu stanu istniejącego, a nie obejmował ingerencji w infrastrukturę niezwiązaną z drogą” - wyjaśnia Dyrekcja w specjalnie wydanym oświadczeniu.
- Ale przy modernizacji drogi dostawili na ścieżce metalowe barierki, co jeszcze bardziej pogorszyło sprawę, bo zrobiło się ciaśniej - zauważa burmistrz.
Tomasz Okoński, rzecznik bydgoskiego oddziału GDDKiA zapewnia, że "prace projektowe zmierzające do uporządkowania tematu słupów” rozpoczęto już trzy lata temu. Niestety, przerwano je "w wyniku braku możliwości wyłonienia wykonawcy i zbyt wysokich kosztów przedsięwzięcia” - głosi oświadczenie.
"Zbyt wysokie koszty” to 150 tys. zł.
Dyrekcja wróciła do sprawy dopiero jesienią. Ściślej mówiąc - po śmiertelnym wypadku.
Zabójcze barierki
- Wybudowano bubel, za który ktoś powinien odpowiedzieć - nie kryje poirytowania Rafał Muszczynko, organizator Warszawskiej Masy Rowerowej. - A można było temu zapobiec w kilku etapach. Przecież ktoś tę drogę zaprojektował, a później ktoś opiniował projekt. Ktoś prowadził nadzór nad budową i ktoś ją odbierał.
Ale nie tylko projektanci i wykonawcy ponoszą winę. - Prawo w sprawie dróg rowerowych jest zagmatwane i niejasne - tłumaczy Marcin Hyła z zespołu do spraw ścieżek rowerowych w GDDKiA.
Według Hyły do tragedii w Brześciu mógł przyczynić się projektant. - Z przepisów wynika, że szerokość drogi jednokierunkowej (o dwukierunkowej autorzy rozporządzenia zapomnieli - red.) powinna wynosić co najmniej 2,5 metra. Krawędzie drogi muszą być wyraźnie zaznaczone, a słupy i barierki powinny być od tej krawędzi oddzielone 20-centymetrowym pasem.
Barierki, które w założeniu miały chronić rowerzystów, stały się utrapieniem. Do wielu poważnych wypadków nie doszłoby, gdyby nie one. - Najpoważniejszy zdarzył się na Wa-le Miedzeszyńskim w Warszawie - mówi Rafał Muszczynko. - Kolizja z barierką zakończyła się kilkoma poważnymi złamaniami.
Zdaniem Marcina Hyły do poprawki nadają się dziesiątki kilometrów dróg rowerowych w Polsce radośnie tworzonych przez drogowców i samorządy w ciągu ostatniego dwudziestolecia. - To paradoks, że coś, co teoretycznie powinno służyć bezpieczeństwu, bywa tak bardzo niebezpieczne - przyznaje Hyła. - W obecnej sytuacji większość dróg rowerowych pogarsza bezpieczeństwo. Ale są też pozytywne sygnały. Zwłaszcza z Wrocławia i Gdańska, które pokazują, jak należy budować drogi rowerowe.
Bo technika była zła
W Brześciu nadal wielu rowerzystów wybiera ryzykowny zjazd pomiędzy ciężarówkami i mandat za jazdę po szosie (w sytuacji, gdy istnieje droga dla rowerów, policja ma prawo go wlepić) niż felerną ścieżkę.
Kilka dni temu opinię na temat wypadku, w którym zginęła Elżbieta K., przysłał prokuraturze biegły. Uznał, że latarnie co prawda nie powinny stać na środku ścieżki, ale zmarła sama była sobie winna: miała złą technikę jazdy, bo nie trzymała się prawej krawędzi drogi.
Prokuratura we Włocławku umorzyła więc sprawę wypadku. Decyzja nie jest jeszcze prawomocna.
Współpraca Anna Szpręglewska
PS. W trakcie realizacji reportażu słupy ze ścieżki rowerowej zostały przesunięte.
Adam Willma, Gazeta Pomorska>>, 9 listopada 2012
Komentarze użytkowników (1) |
żabka,
2015-05-17 12:17:18
ups, sama sobie winna, bo w ogóle wsiadła na rower mając tak fatalną technikę. pieszo również nie powinna się poruszać, bo przecież przy ruchu pieszym obowiązuje ta sama technika, więc jeśli ktoś wykopałby na środku chodnika dziurę, to wykonawca dziury jest kryty - piesi nie powinni poruszać się środkiem chodnika, a jego prawą stroną. wiwat prokurator |
Dodaj swój komentarz: |
2024-10-22 21:55 Rowerowa Masa Krytyczna - 26 października 2024 r. |
2024-09-26 21:46 Pismo do GDDKiA oddział Bydgoszcz w sprawie projektu rozbudowy DK 91 pomiędzy Toruniem a Łysomicami |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242