W tym roku Toruń dołączył do grona miast rywalizujących w European Cycling Challenge. Wydawać by się mogło, że zasady tego rowerowego wyzwania są jasne i proste. Przez cały maj uczestnicy, czyli każdy kto zarejestruje się na stronie i pobierze stosowną aplikację, starają się wykręcić jak najwięcej kilometrów na rowerze dla swojego miasta. Wszystko jest na bieżąco zliczane i każdy może sprawdzić, które miasto aktualnie wygrywa, gdzie zarejestrowało się najwięcej uczestników, które trasy są najbardziej oblegane i jaki dystans pokonali uczestnicy. Widać w których miastach zabawa cieszy się największym powodzeniem wśród mieszkańców. To już szósta edycja i z roku na rok w zabawie bierze udział więcej miast. W tym roku swój udział zadeklarowały 52 miasta, w tym 9 z naszego kraju. Idea zabawy jest jak najbardziej słuszna, a element międzymiastowej, a nawet międzynarodowej rywalizacji działa mobilizująco. Niestety odnoszę wrażenie, że niektóre miasta biorące udział w tej rowerowej zabawie za bardzo skupiły się na chęci wygranej i chyba gdzieś na samym początku trasy zgubiły listę zasad, przez co zapomniały o co tak naprawdę chodzi twórcom tej gry.
W zamieszczonym na stronie wyzwania regulaminie w punkcie szóstym można przeczytać, że: ”Wszelkie podróże odbyte przy użyciu roweru są kwalifikowane pod warunkiem, że rower jest użyty jako środek transportu. Dla przykładu podróże do/z szkoły lub pracy, na zakupy, do znajomych, do kina lub na basen.” Obserwując wyniki niektórych zarejestrowanych użytkowników z polskich miast zastanawiam się w jaki sposób można było przez pierwsze cztery dni maja, z czego jak wszyscy wiemy dwa z nich są wolne od pracy, przejechać około 400 km. Wychodzi 100 km na dzień. Wiem, że dla niektórych osób to żaden wyczyn, ale skoro idea zabawy polega na rejestrowaniu podróży, w których rower służy jako środek transportu, a nie rekreacji to śmiem twierdzić, że pokonanie tak dużego dystansu w tak krótkim czasie nie było związane z dojazdem do pracy, szkoły czy po zakupy. Jednak 400 km to wcale nie najwięcej, są i wyniki powyżej 500 km... Trzeba pogratulować kondycji, ale myślę, że do szlifowania kolarskiej formy ta gra nie została stworzona i dobrze byłoby być tego świadomym. Inna sprawa, że takie naginanie zasad psuje trochę całą zabawę, bo jak tu uczciwie kręcić kilometry w drodze do pracy i codziennie dodawać 5-10 km, skoro inni wykręcają zawodowe wręcz dystanse. Cała zabawa ma na celu zachęcić do korzystania z rowerów osoby, które na co dzień używają innych środków transportu, skłonić do zmiany przyzwyczajeń komunikacyjnych, stąd wykluczenie z gry przejazdów o charakterze rekreacyjnym czy sportowym. Tymczasem chyba nie wszyscy uczestnicy rywalizacji przestrzegają reguł gry. Szkoda, bo w ten sposób gubi się ideę całej zabawy, a najważniejszym zadaniem staje się kręcenie kilometrów i wygrana za wszelką cenę. Mimo tego mam nadzieję, że znajdzie się w Toruniu sporo osób, które będą chciały uczciwie się pobawić, a udział w wyzwaniu wyzwoli w nich dużo pozytywnej energii, dzięki której po zakończeniu rywalizacji w dalszym ciągu będą chciały korzystać z rowerów podczas codziennych podróży po mieście. Po to właśnie wymyślono tę rowerową zabawę i dobrze byłoby aby wiedzieli o tym jej uczestnicy!
Joanna Jaroszyńska, Stowarzyszenie Rowerowy Toruń, Gazeta Pomorska, 8 maja 2017 r.
Komentarze użytkowników (0) |
Brak komentarzy. Bądź pierwszy - dodaj swój komentarz |
Dodaj swój komentarz: |
2024-10-22 21:55 Rowerowa Masa Krytyczna - 26 października 2024 r. |
2024-09-26 21:46 Pismo do GDDKiA oddział Bydgoszcz w sprawie projektu rozbudowy DK 91 pomiędzy Toruniem a Łysomicami |
Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242