Ze szpachlami i wiadrami z cementem przypuścili atak na krawężnik przy ul. Ślężnej, tuż przy jednej ze stacji benzynowych. - Jeżdżę tędy codziennie do pracy i co trzy miesiące muszę oddawać rower do warsztatu, bo taki krawężnik decentruje mi koło - zapewniał Cezary Grochowski z Wrocławskiej Inicjatywy Rowerowej. - Od kilku lat powtarzamy urzędnikom miejskim, że nie chcemy krawężników na ścieżkach rowerowych, ale oni to ignorują. Dlatego wzięliśmy sprawę w swoje ręce.
Apelowali, by inni wielbiciele jednośladów poszli w ich ślady i na kolejne przejażdżki zabierali ze sobą materiały budowlane. - Sami nie damy rady uporać się z wszystkimi krawężnikami, ale jeśli każdy rowerzysta po drodze do domu zacementuje jakiś krawężnik, to efekt będzie widoczny - zachęcał Grochowski.
Do akcji zza zakrętu włączył się strażnik miejski. - Cementowanie jest nielegalne, ale wysoki krawężnik też. My nie niszczymy, tylko naprawiamy - tłumaczył Grochowski. Funkcjonariusz nie próbował interweniować, tylko się wycofał. Rowerzyści następnie podjechali do Urzędu Miasta. Sukiennice miały być sceną happeningu.
Cykliści przytargali ze sobą 45-kilogramowy krawężnik i zabarykadowali nim wejście do gabinetu prezydenta miasta. Rafała Dutkiewicza jednak nie było. Dyrektor biura prezydenta Maciej Potocki wyznaczył rowerzystom termin spotkania i obiecał, że prezydent pochyli się nad problemem krawężników w mieście.
Dlaczego prezydent Dutkiewicz zasłużył sobie na Złoty Krawężnik?
Wrocławscy rowerzyści żądają ogłoszenia we Wrocławiu moratorium na budowę infrastruktury rowerowej do czasu wznowienia rzetelnego dialogu ze środowiskiem rowerowym i podjęcia jednoznacznej decyzji politycznej o wdrażaniu obowiązujących (niestety tylko teoretycznie!) od dwóch lat standardów oraz jasnego nakreślenia harmonogramu realizacji Koncepcji budowy dróg rowerowych.
Nowo powstające we Wrocławiu drogi dla rowerów nie spełniają podstawowych standardów jakości i tym samym nie stanowią dla rowerzystów żadnego ułatwienia. Mało tego - jazda po nich może skutkować uszkodzeniem sprzętu lub zdrowia, i generuje mnóstwo konfliktów. Takie inwestycje to po prostu marnotrawstwo publicznych pieniędzy i musi być przerwane do czasu pojawienia się u władz miasta autentycznej woli do zrobienia tego jak należy.
Złoty Krawężnik symbolizuje przeszkody, jakie nieprzerwanie serwuje rowerzystom urząd miejski. Być może otrzymując tak ważką nagrodę (krawężnik waży 45 kg) prezydent zauważy problemy mieszkańców, którzy go wybrali i zechce z nimi porozmawiać równie chętnie, jak z robi to inwestorami, którzy go nie wybierali.
Do czasu braku reakcji ze strony władz konieczna jest aktywność obywatelska samych rowerzystów, którzy nie mogą liczyć na władze miasta. Ponieważ, jednym z podstawowych problemów są sterczące na drogach rowerowych krawężniki - na każdym niemal skrzyżowaniu czy wyjeździe z posesji, rowerzyści będą je niwelować przy pomocy cementu.
WIęcej przestrzeni dla rowerów mieście!
Po co miasto buduje ścieżki dla rowerów? Na to niby proste pytanie wrocławscy urzędnicy zapewne nie potrafiliby dać jednoznacznej opowiedzi. Oglądając rezultaty poczynań miasta, można wysnuć wniosek, że powstające ścieżki najczęściej są sztuką dla sztuki. O co zatem chodzi? Czy przypadkiem nie o zepchnięcie z jezdni niewygodnego dla kierowców elementu, jakim jest rowerzysta? A może o sukces w statystykach? Bardzo prawdopodobne.
Jedno jest pewne: od prowadzonej w taki sposób polityki - łamiącej standardy i olewającej głos użytkowników - nie przybędzie rowerzystów w mieście. Bałagan w urzędzie i brak politycznej woli już spowodował, iż większość kilometrów w statystykach jest godna pożałowania, a rowerzystów łatwiej można było zadowolić pozwalając im bezpiecznie poruszać się po jezdni - tworząc przestrzeń dla rowerów, a nie ?getto ścieżkowe?.