Dużo jeżdżę wieczorami, często też w zupełnych ciemnościach. Ścieżka na Unisław na przykład.Ostatnio spotykam coraz więcej rowerzystów z "wypasionymi"lampami. Tyle tylko, że mijając kogoś kto "świeci" jak latarnia morska sam niewiele widzę. Rozumie fascynację dostępną techniką ale to tak jak w samochodzie - nie można oślepiać. Warto by było aby te cuda techniki chociaż odpowiednio ustawić. Sam pewnie też kupię coś mocniejszego ale zawsze można mieć cywilne światło i to drugie - wyczynowe gdy droga jest wolna. Oczywiście do tego trzeba trochę kultury i rozumu a z tym bywa różnie. Pozdrawiam wszystkich dwukółkowców.

To są właśnie skrajności. na jednym biegunie "cichociemni", których wcale nie widać, na drugim miłośnicy nowoczesnej techniki z reflektorem skierowanym na wprost zamiast nieco w dół. Ja używam dwóch przednich lampek: jedną silikonową na miasto jako światło pozycyjne, drugą, mocniejszą gdy wiem, że będę w miejscach słabo oświetlonych lub wcale.

Tym razem jest oświetlenie bez oślepiania, czyli mój rower pozdrawia sylwestrowo-noworocznie wszystkie toruńskie rowery.