Witamy na stronie stowarzyszenia | Dzisiaj jest wtorek 19 marca 2024
Logowanie     Rejestracja     Home     Mapa serwisu     Kontakt     pl en de
Stowarzyszenie Rowerowy Toruń

Na Berlin i nie tylko – rowerowa wyprawa Aliny, Ani i Roberta - Wakacje 2021

Z uwagi na kolejny rok z wirusem w tle postanowiliśmy odwiedzić naszych zachodnich sąsiadów.

Założyliśmy, że zwiedzimy Berlin a później pojeździmy po Brandenburgii.

Podróż w kierunku granicy zaczęliśmy z PKP... Jak wiadomo kolej jest niereformowalna i kolejny raz był problem z przewiezieniem rowerów.
6 miejsc na rowery a w pewnym momencie było ich 12 i konduktor przestał wpuszczać ludzi z rowerami na kolejnych stacjach. Dotarliśmy do Rzepina i tam rozpoczęła się jazda rowerami.
Piękna ścieżka w kierunku przejścia granicznego w Słubicach.
Granicę przekraczamy mostem łączącym Słubice z Frankfurtem n. Odrą.
Za powodzenie wyprawy i dla uzupełnienia elektrolitów :)
Obwoźna ambona myśliwska posłużyła nam za ławkę, stół i nocleg. Nie tak prosto jednak dojechać od granicy do Berlina... Teoretycznie to tylko 80 km, ale rowerem wychodzi znacznie więcej i nieźle trzeba się nakombinować, bo żadnego szlaku bezpośredniego nie ma.
Różnymi drogami usiłujemy zdobyć Berlin...
W końcu dotarliśmy :) Jedziemy wzdłuż Muru Berlińskiego wykorzystanego jako galeria graffiti.
I jeszcze za dnia docieramy do Bramy Brandenburskiej.
Berlin nocą ma swój urok.
Nasz „hotel” ok. 500m od Bramy Brandenburskiej :)
Kolejny dzień prawie w całości zajmuje nam zwiedzanie.
Bundestag.
Zegar czasu światowego Urania niedaleko wieży telewizyjnej na Alexanderplatz.
Pomnik ku czci żołnierzy radzieckich.
Kolumna Zwycięstwa z tarasem widokowym.
A widok z góry zachwyca...
Berlin jak na dłoni.
Ruch z pozoru duży...
...ale nawet w dzielnicy biurowców panował spokój na drogach.
Muzeum Muru Berlińskiego.
Niemcy kojarzymy z curry wurstem i trabantami.
Trabiworld – coś dla Roberta :)
Może by się przesiąść do takiej limuzyny...
Słynny „Charlie point” – granica strefy amerykańskiej i rosyjskiej po II Wojnie Światowej.
Znajdujemy sobie jakiś pałac...
...i mamy „śniadanie na trawie” po królewsku.. a co! Należy nam się po trudach zwiedzania Berlina.
Kolejny cel zdobyty - Potsdam.
W tak pięknych okolicznościach przyrody...
Nocleg nad jeziorem... Niestety z atrakcjami w postaci burzy... A po nocy przychodzi dzień... a po burzy słońce... i zaczynamy zwiedzanie...
Katedra.
Starówka z dzielnicą holenderską.
Dzielnica rosyjska.
Dzielnica rosyjska.
Ogrody pałacowe są piękne...
Zachęcają do spacerów po romantycznych alejkach.
Żeby usiąść na ławeczce koło fontanny i podziwiać piękne tarasy.
Taki sobie widoczek... jakich zresztą było wiele...
Do najodleglejszych, ale nie mniej ładnych budynków pojechaliśmy rowerami.
Na koniec parkowych atrakcji: Chiński domek.
Kolejna Brama Brandenburska – ile oni ich mają???
Meczet przerobiony na przepompownie.
I kolejna ciekawostka górująca nad miastem – ruiny wybudowane jako ruiny... bo taką miał wizję artysta :) Dość tego zwiedzania... jedziemy dalej...
Po mostkach...
Wzdłuż jeziora...
I przez środek ogromnego kempingu (ok 1 km – kilkaset kamperów, namiotów, przyczep)! Tak, tędy prowadził szlak rowerowy!
Piękne ścieżki pomiędzy łąkami – tylko my i natura.
Czasem trzeba odpocząć – i jest gdzie :)
Tak sobie jedziemy...
Wieża widokowa, widać ją z daleka, ale trafić tam nie tak łatwo.
Tak oglądany zachód słońca – bezcenne :)
I tu nocujemy.
Po wale jedzie się fajnie.
Docieramy do promu.
I przeprawiamy się na drugi brzeg – kolejna atrakcja :)
Urokliwe drogi pomiędzy wioskami.
Jak odpoczywać to najlepiej na łonie przyrody.
A tu taka niemiła niespodzianka... nie tak łatwo przepchać zapakowany rower rynienką po schodach.
Lokalna fauna.
Gładko, cicho, spokojnie...
Domek do obserwacji ptaków stał się naszym domem na te noc...
Wieczorem.
Przez wioseczki.
I miasteczka.
Zawierając znajomości :)
Przez łąki i pola.
Po wale wzdłuż Łaby.
Naturalne kosiarki :)
Kolejny punkt widokowy.
Trzeba pilnować szlaku, ale oznaczenia wzorowe.
Profesjonalny serwis rowerowy - jedyna awaria na trasie.
Podczas naprawy przyszła burza i mieliśmy czas na chińską zupkę dla pokrzepienia serc :)
Goniąc za słońcem...
Kolejne miasteczko, kolejne zabytki.
Nocleg idealny.
I wykwintne śniadanie.
Bruk nie jest fajny... jedziemy poboczem – to nic że po angielsku ;)
Jedziemy, jedziemy... i tak skończyła nam się Brandenburgia. I co dalej?
A dalej to już tylko krzaczory :)
Trzeba pomyśleć gdzie dalej jedziemy. Wybieramy kierunek północ - nad morze...
I chyba nie najlepszą drogę wybraliśmy... Szlak rowerowy dla nas nieprzejezdny. Piach po kostki. Na szczęście tylko ok. 700 m takiej atrakcji nam Niemcy zafundowali.
Zamek Schwerin.
A miało być po płaskim! Znów szlak nad jeziorem z naciskiem na „nad” :)
Ciekawe czy nasze rumaki kwalifikują się na taką drogę?
Czasem droga rowerowa zmienia się w ścieżkę rowerową.
Może to już morze? Dotarliśmy!
Ciekawe chatki nadmorskie.
Tak usiąść i pokontemplować morze po całym dniu jazdy...
Jakieś prehistoryczne miejsce kultu.
Nadmorska promenada.., prawie jak w Sopocie...
W kurorcie to musi być na bogato :)
I wykąpać się trzeba obowiązkowo.
Trochę tu tłoczno.
Uciekamy za miasto i wzdłuż klifu jedziemy dalej.
Kolejny prom – tym razem w Rostocku.
Nadmorski zachód słońca...
Nocleg z widokiem na morze... jakby jeszcze nie wiało tak mocno...
Okolice Rostocku... pola uprawne i elektrownia. To jasne po lewej to plantacja truskawek.
I samo centrum Rostocku.
Obowiązkowo trzeba zjeść curry wurst.
A może by tak zamienić na tak ekologiczny rower?
Zaczynamy wracać.
Urodziny Ani...
...gdzieś pod stogiem słomy.
Szutróweczką wzdłuż kanału.
Oj, chyba się za mocno rozpędziliśmy... Kraków 29,5 km??
Ciekawe czy wiecie co to?
Miejscowa MotoArena – stadion żużlowy.
Chwila relaksu.
Ale będzie kolacja!
Różni są użytkownicy dróg...
No i Kraków... nad jeziorem... zamiast nad Wisłą.
Kolejna wieża widokowa - jak jest to trzeba wejść.
Malownicza dróżka gdzieś pośrodku niczego...
A takie miejsca postojowe to ja lubię :)
Nocleg na stadionie piłkarskim.
Alina studiuje jakieś księgi... oczywiście po niemiecku.
I znów do góry.
Dla takiego widoku... warto było...
Kąpiel w kanale żeglugowym.
Taką wywrotką po drodze dla rowerów?? Kto to słyszał?
Takie oznaczenia prawie na każdym skrzyżowaniu – i tak to powinno wyglądać!
Damy radę? Udało się przecisnąć, ale było ciężko.
Opuszczone tereny przemysłowe... jako muzeum.
Ostatni etap wzdłuż Odry...
Już widać Polskę – żegnamy Niemcy – Auf Wiedersehen.
Już u siebie.. trzeba uważać, bo ruch uliczny w Kostrzynie większy niż w Berlinie w godzinach szczytu.
Czekamy na pociąg – bilety kupiliśmy 2 tygodnie temu żeby na pewno móc wrócić z rowerami.
W pociągu podobnie jak na początku rowery trzeba ustawiać niemalże piętrowo - tylu chętnych.
Tym razem po drugiej stronie, ale z najpiękniejszym widokiem na starówkę toruńską.
Przejechaliśmy 1185 km. Był to kolejny udany wypad rowerowy. W tym roku bardzo spokojny, żeby nie powiedzieć nudny ;) Pozwalający odpocząć i naładować się pozytywną energią na kolejny rok. Zaskoczeniem był na pewno Berlin – nie przypomina on innych dużych stolic europejskich – cichy i spokojny – może to skutek sytuacji epidemicznej. Kolejnym zaskoczeniem „dzikość” naszego zachodniego sąsiada uchodzącego za mocno zurbanizowanego. Sami Niemcy również ku naszemu zdziwieniu bardzo często korzystają z wypoczynku na łonie natury – wiele obozowisk nad rzekami, w lasach, na łąkach.. Czasem trzeba było się napocić, aby znaleźć wolne miejsce na nocleg :)


wyedytowano: 2021-12-15 21:51
aktywne od dnia: 2021-12-15 19:14
drukuj  
Komentarze użytkowników (5)
Andrzej, 2021-12-21 16:19:54
Dzięki za kolejny, ciekawy opis wyprawy rowerowej.
Może sam się wybiorę podobną trasą w Niemczech, tak jak wasza na dwa tygodnie urlopu  .  :)
trurl, 2022-01-01 16:26:24
Świetna relacja, świetne zdjęcia, ogląda się z wielką przyjemnością i aż się chce jechać. Dzięki.
Andrei, 2022-03-13 22:55:34
Super podroze!
Wszystkie noclegi na dziko? Ile dni na to?
A co za hotel w centrume Berlinu? Ce mozno tak))
robert, 2022-03-13 23:34:57
Tak, noclegi wszystkie na dziko.. Zawsze da się znaleźć miejsce na nocleg. Czy to stolica, czy mała wioska.. Trochę trzeba poszukać, ale warto:)
robert, 2022-03-13 23:35:53
A cała wyprawa 2 tygodnie.
Dodaj swój komentarz:


:) :| :( :D :o ;) :/ :P :lol: :mad: :rolleyes: :cool:
pozostało znaków:   napisałeś znaków:
kod z obrazka*
Ankieta
Jak oceniasz rok 2022 pod kątem rozwoju infrastruktury rowerowej w Toruniu?
ankieta aktywna od: 2023-03-16 19:42

Wspierają nas
Sklepy i serwisy rowerowe w Toruniu

Stowarzyszenie ROWEROWY TORUŃ działa na rzecz powstawania odpowiedniej infrastruktury rowerowej.
konto bankowe BGŻ S.A. 71203000451110000002819490 NIP: 9562231407 Regon: 340487237 KRS: 0000299242

Wszystkie Prawa zastrzeżone. Cytowanie i kopiowanie dozwolone za podaniem źródła.
SRT na Facebook